But I'm missing way to much
so when do I give up
what I've been wishing for
~~~~~~~~
- Dzień Dobry Pani Norris! - krzyczę w stronę kucharki, która szybko podchodzi do mnie.
- Witaj Aniu! Miło Cię widzieć. - uśmiecha się do mnie przyjaźnie. - Nowa fryzura? - pokazuje na mojego koka i szykuje dla mnie sok pomarańczowy.
- Tak, postanowiłam trochę zmienić mój wygląd. - mruczę pod nosem, dotykając ręką moich spiętych włosów.
- Zaraz Ci przyniosę Twoją sałatkę. - kładzie mi na tacy mój sok i mruga do mnie okiem, a ja kieruję się w stronę końca lady. Nie musiałam długo czekać, a zaraz plastikowy pojemnik zawitał na mojej tacy.
- Dziękuję bardzo. - uśmiecham się i odchodzę od lady.
Stołówka nie jest jeszcze zbyt pełna, ale to może dlatego, że dzisiaj wcześnie przyszłam. Mój brzuch nie mógł już wytrzymać na angielskim i wołał o jedzenie. Z moją tacą zaczęłam przechodzić przez stoliki, przy których siedzieli już niektórzy uczniowie. Większość z nich czytali dzisiejsze gazety z artykułem o Charlottcie. Głośno westchnęłam i skierowałam się w stronę wolnego stolika przy oknie. Otworzyłam pojemnik i w końcu moje kupki smakowe mogły poczuć przepyszny smak świeżych warzyw. Jednak moja chwila wytchnienia nie trwała długo. Nie minęło nawet 5 minut, a zaraz do mojego stolika dosiadł się Dustin.
- Hej. - przywitał się i usiadł na przeciwko mnie. Z rezygnacją opuściłam łokcie na stół i spiorunowałam go wzrokiem.
- Co chcesz? - pytam lekko zdenerwowana.
- Zjeść lunch. Czy to zabronione? - pyta zdziwiony, ale w jego oczach widać było coś w rodzaju rozbawienia.
- A dlaczego akurat ze mną?
- Bo siedzisz sama, a po drugie to Cię polubiłem. - odpowiada jak gdyby nigdy nic i wzrusza ramionami. Rozwinął swojego hamburgera, którego zaraz zaczął jeść. - Widzę, że masz chody u Pani Norris. - stwierdza wskazując na pojemnik z sałatką. - Ona też Cię polubiła. - dodaje i popija coś ze swojego kubeczka.
- I co z tego? - pytam marszcząc brwi.
- To, że nie jest tak jak Ci się wydaje.
- A skąd wiesz jak mi się wydaje? - unoszę nieco głos. On po prostu zaczyna mi działać na nerwy! Przepraszam?! Czy ja mam na czole napisane: "Proszę zaprzyjaźnij się ze mną."?!
- Po prostu to wiem. - znowu wzrusza ramionami, a ja już nie mam siły ani nerwów, żeby ciągnąć tą bezsensowną dyskusję. Zajęłam się ponownym konsumowaniem jedzenia.
- Chyba ktoś chce z Tobą porozmawiać. - szepcze w moją stronę chłopak, a ja marszczę czoło.
- Co takiego? - pytam zbita z tropu.
- Katelyn. - znowu szepcze, a ja już czuję obecność Pani Tarver za moimi plecami. Jeszcze tego mi brakowało. Czy ja na prawdę nie mogę zjeść spokojnie lunchu?
- Witaj Aniu. - słyszę za sobą ten przesłodzony ton głosu, przez co od razu chce mi się rzygać. Niechętnie odwracam się w jej stronę i również słodko się uśmiecham.
- Cześć Katelyn. Dawno się nie widziałyśmy. Dokładnie... - patrzę na duży zegar wiszący na ścianie. - 8 minut temu.
- Nie miałyśmy okazji ze sobą porozmawiać i uważam, że to jest dobra pora. - przekręca głowę na bok.
- A gdzie Twoja Erin i reszta załogi? - pyta Dustin wtrącając się między nas dwie.
- Siedzą obok Was. - odwraca się i wskazuje na stolik obok, przy którym zasiada cała paczka Schmidta łącznie z nim i drwiąco się uśmiechają. Przekręcam oczami.
- Czego chcesz? - pytam przez zaciśnięte zęby.
- Po prostu, porozmawiać. Jak przyjaciółka z przyjaciółką. - głośno wzdycha i kładzie mi rękę na ramieniu, a ja ją szybko strącam. Katelyn jednak nie daje za wygraną i znowu kładzie dłoń na moim ciele, tylko, że jej uścisk staje się mocniejszy i nie mogę nic zrobić, jak tylko powstrzymywać łzy, które bezczelnie wkradły się pod moje powieki.
- Zapewne słyszałaś o Charlottcie? - zadaje pytanie, jednak nie daje mi na nie odpowiedzieć. - Szkoda dziewczyny, prawda? Jednak tak sobie myślę, że gdybyś wyszła wczoraj z The Owl Cafe, trochę później to chyba Ty byłabyś na miejscu naszej biednej Charlotty. I wiesz co Ci jeszcze powiem? Że wcale bym Ci nie współczuła, gdybyś to właśnie Ty została zgwałcona.
Zamieram. Nie jestem zdolna do wykonania żadnego ruchu i do wypowiedzenia chociaż jednego słowa. Ale ona nie zamierza kończyć.
- A ta mała dziewczynka w spiętych włosach, to Twoja siostrzyczka? Bardzo ładna dziewczynka. Gdyby nie fakt, że wczoraj cały czas gapiła się na mnie, mogłabym dać jej spokój, ale, że wyszło inaczej...
- Zostaw ją w spokoju... - w końcu mogę coś powiedzieć, jednak to było raczej warczenie niż wypowiedzenie normalnie zdania.
- No i jeszcze jedno. Bardzo ładnie wyglądasz w spiętych włosach, jednak wolę Ciebie w rozpuszczonych. - mruga powiekami. - Twoja matka nie ma nic innego do roboty, tylko zaplatać Ci włoski? Ludzie mówią, że z niej niezła łajza! Podobno daje każdemu dupy, żebyś Ty miała co do jedzenia. Ciekawe co na to Twój ojciec? Też pracuje w jakimś burdelu? No i Twoja siostrzyczka. Słodka z niej dziewczynka. Szkoda tylko, że jej starsza siostra to frajerka.
- Dosyć tego! - krzyczy Dustin i podnosi się z siedzenia.
- O widzę, że sobie kolegę znalazłaś. Fajny z niego pedałek, nie? - uśmiecha się w jego stronę, a ja również podnoszę się z krzesła, czym zaskakuję Katelyn.
- Ty jesteś na serio taka pusta, czy ktoś Ci za to płaci? - pytam zdenerwowana. - A może to Twoi rodzice Ci płacą? Nie tylko za pobyt jej córki w szkole, ale za to, że jest szkolną zdzirą?! - krzyczę prosto w jej twarz. Odwracam się żeby zabrać tacę, jednak jej ręką szybko odnalazła mój łokieć i odwróciła mnie w jej stronę.
- Słuchaj, Ty mała, parszywa gnido! Mnie się nie obraża. A jeżeli to zrobisz, będziesz miała do czynienia nie tylko ze mną i z osobami siedzącymi za mną, ale też z całą szkołą. Lepiej zaszyj się w domu przy matce dziwce i ojcu, który nic nie osiągnął i nie przychodź tutaj.
- O mnie możesz mówić co chcesz. Ale od mojej rodziny, to się odpierdol. - syczę i wyrywam rękę, a ona robi kilka kroków do tyłu. Patrzy na mnie rozbawiona i po chwili bierze z czyjeś tacy butelkę wody mineralnej i oblewa mnie.
- Na serio? Woda? - pytam z sarkazmem i spoglądam na moje wilgotne ubrania. Również się odwracam i biorę swój sok pomarańczowy. Podnoszę rękę do góry i wylewam prosto na jej włosy, a klejący płyn ścieka po jej twarzy i zapewne nowych ubraniach. Otworzyła szerzej oczy i buzię, a ja zachichotałam pod nosem. Na sali rozbrzmiały głośne śmiechy, brawa i krzyki, a ja uśmiechnęłam się triumfująco.
- Pożałujesz, Ty suko. - mówi przez zaciśnięte zęby i mocno zacisnęła swoje ręce. Założę się, że je długie paznokcie wbijają się w jej dłoń i zaraz będzie krwawić.
- Przepraszam, możesz głośniej? Te rozmowy na temat Twojej klejącej fryzury niestety Cię zagłuszają. - wydymam usta i gestykulując przyłożyłam rękę do ucha i trochę się nachyliłam w jej stronę. Jej śnieżnobiała twarz upodobniła się na pomidora, przez co jeszcze bardziej chciało mi się śmiać. Katelyn zrobiła kilka kroków w moją stronę, ale w porę zatrzymał ją James. Złapał jej nadgarstki i odprowadził kilka kroków do tyłu, a mnie za rękę złapał Dustin, który szybko wyprowadził ze stołówki.
- Czy Ty już na łeb upadłaś? - pyta mnie i widzę, że jest wściekły, a ja nadal mam przed oczami Katelyn przypominającego pomidora jak i nie buraka.
- O co Ci teraz chodzi?! - pytam i zatrzymuję się na środku korytarza.
- O co mi chodzi?! Ania, czy Ty wiesz co zrobiłaś?! - pyta wściekły i unosi ręce do góry.
- Powiedziałam prawdę. Nic po za tym. - wzruszyłam ramionami.
- Aniu, ona Cię teraz zniszczy. - warczy w moją stronę.
- Za to, że powiedziałam kilka słów, których nigdy nie usłyszała?! Za to, że wszyscy się boją powiedzieć prosto w jej twarz, kim tak na prawdę jest? Za to, że w końcu postawiłam jej prawdziwe lustro przed twarzą, żeby w końcu zobaczyła jak żyje?! - wybucham i nie mogę powstrzymać zdań, które wypływają się ze mnie niczym rozlane mleko na płytkach w kuchni.
- Dla niektórych kłamstwo, to już sposób życia. I to nie tyczy się tylko Katelyn, ale i Ciebie. - pokazuje na mnie palcem, a ja prycham pod nosem.
- Oceniaj mnie dopiero wtedy, kiedy mnie poznasz. Czyli nigdy! - odwracam się na pięcie i odchodzę od Dustina. Za kogo on się uważa? Będzie mi mówił, co mi wolno, a czego nie?! Skoro ja zadarłam z Katelyn, to chyba jest to mój problem i niech się ode mnie odpierdoli. Kiedy wchodziłam na pierwsze piętro usłyszałam dziewczęcy głos w radiowęźle. Z tego co pamiętam, ma na imię Jennifer, ale nie jestem pewna.
- Przewodnicząca Samorządu szkolnego, Katelyn Tarver, przypomina o przygotowaniach do balu jesiennego, który odbędzie się 16 września o godzinie 19.00. Chętni do pomocy proszeni są o skierowanie się na salę gimnastyczną, w której trwałą właśnie przygotowania. Na balu obowiązują ładne sukienki i ciemne garnitury. I chyba nie muszę wspominać, że obecność jest również obowiązkowa. Dziękuję za uwagę i życzę miłego dnia. - Jennifer zakończyła swoją audycję, a ja prychnęłam pod nosem.
- Obecność obowiązkowa. - przedrzeźniam jej głos i weszłam do klasy, gdzie miałam mieć fizykę.
~*~
- Zdecydowanie wolę Cię w takich włosach. - powiedział James i wszyscy jak na zawołanie wybuchli śmiechem. No, prawie wszyscy.
- Erin! Idziemy! - krzyczy w stronę ciemnowłosej, na co tamta wręcz podskakuje na krześle. Nie mija nawet minuta, a my w końcu zostaliśmy sami. Wypuściłem głośno powietrze i upiłem łyk wody mineralnej.
- Czujecie to? - pyta nas Carlos, na co marszczę brwi nie rozumiejąc o co mu dokładnie chodzi. - Wolność. - wzdycha, a ja chichoczę pod nosem.
- Ciesz się póki możesz. - mówię z uśmiechem.
- A tak w ogóle to o co chodziło Katelyn? - pyta z zaciekawieniem Logan.
- Z czym dokładniej? - pytam zdziwiony.
- No z The Owl Cafe, rodziną Ani, jej włosami i tej małej dziewczynce.
- Wczoraj blondi chciała obciąć włosy Ani i pewnie dlatego przyszła dzisiaj w spiętych. - James wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic. - Dean mi mówił, że wczoraj spotkali ją z jakąś małą dziewczynką. Jednak nim oni dobrze się rozgościli, tamtych dwóch już dawno nie było. - tym razem prychnął pod nosem.
- Katelyn zadaje się z Deanem? - pyta zaskoczony Carlos.
- Nie. Po prostu spotkali się wieczorem pod The Owl Cafe i weszli razem i z innymi do środka. - James wzruszył ramionami.
- A ta dziewczynka? - zapytałem, chociaż nie wiem dlaczego.
- Tego nie wiem. Ale nie sądzę, żeby to była młodsza siostra Ani. Pamiętacie co mówiła Erin? Państwo Smith nie mieli dzieci. Dziwny jest fakt, że w ogóle mieszka z nimi Ania, a co dopiero jakaś mała dziewczynka. - odpowiedział James.
- Mnie zastanawiają jeszcze komentarze Katelyn na temat starszych naszej Ani. - odezwał się Carlos.
- Że matka to dziwka, a ojciec nie wiadomo co robi? - zapytałem lekko rozbawiony.
- Jej matka przecież jest fotografką. I to bardzo dobrą. - odezwał się oburzony Logan. - A ojciec jest szefem wytwórni muzycznej.
Spojrzałem na niego lekko zdziwiony. Skąd on do cholery tyle o nich wie? Ale on nawet nie raczył odwrócić się w moją stronę i tylko wziął gryza swojej kanapki. Zacząłem kręcić głową i wróciłem do mojego lunchu.
- Carlos, jak kolano? - pyta James zmieniając temat.
- Trochę lepiej, ale nie mogę się przemęczać... - Carlos głośno wzdycha. - Kiedy macie pierwszy mecz?
- Pod koniec miesiąca. - odpowiadam.
- Macie dzisiaj trening? - zadaje kolejne pytanie, a ja kiwam głową. - Wpadnę zobaczyć.
- Carlos, Ty zawsze jesteś na naszym treningu. - stwierdza Maslow, a ja powiększam swój uśmiech.
- No i? Lubię patrzeć, jak ćwiczycie. Przynajmniej to mogę robić...
- Znasz lepiej ode mnie rozgrzewkę, więc nie mów mi, że lubisz patrzeć jak ćwiczymy.
- Będziecie dalej ciągnąć tą bezsensowną dyskusję, czy może zajmiecie się czymś innym? - przerywam im. - Nie wiem jak Wy, ale ja wolę pogadać o ważniejszych sprawach kiedy nie ma przy nas Katelyn i Erin.
Wszyscy kiwnęli głową i chyba zrozumieli o co mi chodzi. Od razu temat rozmowy zszedł na wczorajszy atak gwałtu na Charlottę. Jestem ciekaw kto mógł zrobić takie świństwo. Co jak co nie lubiłem tej dziewczyny, ale nikt nie zasługuje na taki rodzaj napadu, a w szczególności młode dziewczyny, które niczym nie zawiniły. A facet, który to zrobił nie zasługuje na miano mężczyzny tylko na zwykłego chuja.
Kiedy wszyscy skończyli jeść wyszliśmy ze stołówki i udaliśmy się na następne lekcje. Skierowaliśmy się do sali biologicznej, w której wszyscy mieliśmy lekcje. Próbowałem się skupić nad nowym tematem, jednak moja głowa była zaśmiecona innymi sprawami niż jakimiś komórkami roślinnymi.
*
- Wkurza mnie ten Dustin. - mówię do Jamesa podając piłkę.
- Czym tym razem? - pyta rozbawiony.
- Cały czas się gdzieś wtrynia. Zawsze kiedy coś się dzieje musi być on i ta cała Bridgit. A tak w ogóle to gdzie ona jest? - pytam wykonując kolejną pompkę.
- Podobno musiała wyjechać z ojcem i wróci dopiero w przyszłym tygodniu. - James wzrusza ramionami i poprawia swoje ochraniacze. - Kiedy zaprosiłeś Katelyn na bal? - pyta ni z tego ni z owego. Wybucha śmiechem, kiedy krztuszę się śliną, którą nie mogłem przełknąć od kilku minut.
- Co takiego? - pytam kiedy w końcu doprowadziłem się do porządku i podniosłem się na równe nogi łapiąc podanie Maslowa.
- Katelyn rozpowiada wszystkim, że idziecie razem na bal.
- Nawet nie zamierzałem się tam wybrać. - odpowiadam wywracając oczami.
- A ja z chęcią pójdę. Jestem bardzo ciekawy co Tarver będzie chciała zrobić naszej biednej Ani. - James wywraca dolną wargę do dołu i robi smutne oczy, a ja parskam śmiechem.
- Może być bardzo ciekawie... - mruczę i spoglądam na trybuny gdzie siedzi nasz temat rozmowy. - Dlaczego po raz kolejny widzę, że nasza Alexa z nią rozmawia? - pyta nadal patrząc w stronę trybun.
- A co w tym dziwnego? - pyta zaskoczony chłopak. - Rozmawiają pewnie o jakiś bzdetach.
- Dobra chłopaki, na dzisiaj koniec. Teraz pod prysznic i widzimy się jutro. - słyszę za sobą głos trenera i z ulgą wypuszczam głośno powietrze.
Kieruję się w stronę szatni, gdzie od razu do moich nozdrzy dopadł smród męskiego potu. Po niecałych 15 minut, w końcu mogę opuścić budynek szkoły. Wyjmuję kluczyki i odpalam silnik mojego samochodu, który kieruję prosto do mojego domu.
- Kendall? To Ty? - z kuchni słyszę cichy, kobiecy głos.
- Tak mamo. - odpowiadam trochę głośniej i ściągam buty w holu. Łapię mój plecak i wchodzę do pomieszczenia, z którego dochodzą krzątania mojej rodzicielki. Spoglądam na drobną kobietę stojącą przy kuchni, zapewne gotującą obiad.
- Jak minął dzień? - pyta cicho, a w jej głosie można było usłyszeć małą chrypkę. Spojrzałem na jej zaczerwienione oczy. Płakała. Znowu.
- Może być. - głośno wzdycham. - W razie co, jestem u siebie.
Kiwa głową, a ja opuszczam kuchnię ze spuszczoną głową. Każdy dzień i każda rozmowa właśnie tak wyglądała. Od ponad roku nie zamieniamy ze sobą więcej niż jedno zdanie. Jednak i tak jest o wiele lepiej niż kilka miesięcy temu. Wtedy to ja nawet nie wiedziałem, czy mam matkę. O ojcu już nie wspomnę. Jak zwykle siedzi w swoim warsztacie i nie zainteresuje się, że jego syn przyszedł do domu. Bo po co? Po co, skoro to przez niego stało się, to co się stało?
Zrezygnowany opadłem na łóżko i schowałem twarz w dłonie. Zacząłem płakać. Płakać z bólu. Tęsknoty. Tęsknoty za dawną rodziną. Kochającą rodziną. Pełną, bez żadnych ubytków.
Podniosłem się z materaca i podszedłem do okna. Wrześniowe popołudnie nie zapowiada się zbyt ciekawie. Kolejne chmury kłębią się nad Los Angeles, zapowiadające wielką ulewę. Ciekawe kto tym razem płacze w niebie. Może małe aniołki, a może Ten przez którego wszystko się dzieje nie tak jak powinno. A może... On.
~~~~
____
Rozdział 6 nie co krótszy od pozostałych i może nie jest też super jak pozostałe, ale nic nie mogłam na to poradzić... Mam nadzieję, że wybaczycie mi nagły zanik weny ;/
Mam jedno pytanie: Wolicie jak rozdziały są krótsze i często dodawane, czy dłuższe i dwa razy w tygodniu? Czekam na odpowiedzi ;)
No i wiecie co? Jesteście najlepszymi czytelnikami jakich kiedykolwiek spotkałam! Nie spodziewałam się, że aż tylu osobom spodoba się moje nowe opowiadanie i szczerze mówiąc bardzo się obawiałam zacząć pisać... Stawiałam na około 4 może 5 komentarzy a tutaj z każdym rozdziałem co raz więcej za co ogromne DZIĘKI! To właśnie dzięki Wam każdy rozdział jest co raz lepszy i to dla Was piszę, żebyście mogli mnie poznać, jaka jestem, bo tylko przez to, że piszę mogę wyrazić prawdziwą siebie... Kurcze, nie wiem czemu ale teraz płaczę, ale to na pewno ze szczęścia xd Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo DZIĘKUJĘ ;*
Ten rozdział jest z dedykacją dla Was wszystkich, którzy czytają Parallel ;* Gdyby nie Wy, ten blog w ogóle by nie istniał :")
Hah pierwsza! Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem życiorysu Kendalla w szkole taki kozak, a w domu płacze... Carlosline siostrą Ani? Haha, dobre! P.S. Jestem na kompie jeszcze tylko, bo czekałam na ten rozdział
Pozdro :**** Czekam na nn
Boski rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczerze to nie mam pojęcia czy wole krótsze i dłuższe lub dłuższe i tylko 2 razy w tyg. Dla mnie najlepsze może być ta druga opcja.
Biedny Kendall.:c
Czekam na następny.:)
awww jaki fajny
OdpowiedzUsuńa ta kłótnia 2xawwww
do nastepnego
Wspaniały rozdział. Blondi dostała za swoje.
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te tajemnice Kendalla.
Może Dustin przy niej jest, bo nadzwyczajniej się w niej zakochał? Ta akcja z sokiem dla Katelyn ekstra, ale boję się konsekwencji. Ponadto jestem cholernie ciekawa co się wydarzy na tym balu!!! No muszę to przeczytać. Nie ma bata i nic mnie nie powstrzyma. Rozdział jest świetny, serio ^^
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńBiedny Kendall. :'(
A jeśli chodzi o Katelyn, nienawidzę jej.
Głupia wiedźma.
Jestem mega ciekawa co się stanie na balu.
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam.
Genialne.
OdpowiedzUsuńAle musisz nas tak trzymać w niepewności kim jest ten tajemniczy KTOŚ Kendalla? ;c
Właśnie zaczęłam czytać i strasznie mnie wciagnelo. To dopiero 6 rozdział a ja już nie mogę uwierzyć w twój ogromny talent. Jejciu ale ta Ania ma talent w gadaniu xD ja nie potrafilabym tak odgrysc się komuś a ona robi to w każdym rozdziale. Kendall+narkotyki= mój zgon x _ x
OdpowiedzUsuńuuu Dustin jest troskliwy i opiekuńczy a do tego jeszcze stara się zrobić wszystko żeby ta wredota Katelyn odczepila się od Ani :)
Ippp czuję mały romansik <3 Kendall musi być z Anią po prostu musi (ale znając ciebie i tak coś będziesz musiała namieszać i wyjdzie z tego wszystkiego cogiel mogiel - co mi w ogóle nie przeszkadza bo lubie jak na początku nie jest wiadomo o co tak naprawdę chodzi) ale nie pogniewala bym się gdyby ona i Dustin... no wiesz jakby coś pomiędzy nimi zaiskrzyło ale i tak wolę Kendalla :)
ok paulina kończy swój komentarz
ps. czekam z niecierpliwością na nn i żeby był szybciutko bo ciekawość mnie zrzera….
kiedy będzie dalej? już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńHahha czytam to już 10 razy! To tak wciąga! *o*
OdpowiedzUsuńTy chyba lubisz mnie trzymać w niepewności. Nadal nie wiem o kim mówi Kendall. Zwłaszcza, że to nie jego rodzice. Za dużo domysłów jak na moją głowę.
OdpowiedzUsuńOsobiście wolę dłuższe rozdziały dwa razy w tygodniu, bo przez szkołę nie mam ani czasu pisać, ani czytać.
Czekam :)
super. Nie moge sie doczeać nastepnego
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego Bloga <3. Ania jest naprawdę twardą i stanowczą dziewczyną, ma gdzieś co mowią o Niej inni. No i końcówka.. aww.. Genialna ♥ . Rozdziały mogą być krótsze, ale i dłuższe. Zrób ankietę i się dowiesz ;D.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ♥ .
Juz się nie mogę doczekać co będzie dalej!!! Po prostu czuję, ze będzie zajebisty! <3)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next!
A co do pytania, to baaaaaaaardzo podobają mi się długie rozdziały, tylko... chciałabym je częściej czytać xd Ale to ja :D
UsuńTak więc pisz długie i dodawaj 2 razy w tygodniu <3
Uwielbiam takiego Kendalla, widzę że już niebawem nadejdzie jego przemiana
OdpowiedzUsuńTroszkę krótki ten rozdział, ale dobrze że jest. I jak zwykle super :D
Genialny rozdział, jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę tej Katelyn! Mam nadzieję, że Kendall wkrótce przejdzie przemianę :)
Wspaniałe! Czekamy na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńNie myślałaś kiedyś żeby zrobić z tego odcinki ? :)
UsuńOjeju mega! Chce nastepny juz! <333 a co do dodawania rozdzizialow, jest to obojetne! Byle zeby byly <3333
OdpowiedzUsuńOMG JAKIE CUDO!!!!!! PIĘKNE, WSPANIAŁE! A TY MÓWISZ ŻE NIE MASZ WENY??? HAHAHA XD Z chęcią przeczytam jak najszybciej kolejny rozdział!!! Po prostu ubóstwiam twojego bloga, poleciałam go koleżance i razem czytamy i odmierzamy dni i godziny do kolejnego rozdziału!!!! Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńMonika.
wow szalona 22 komentarze ale to dopiero początek coś czuje
OdpowiedzUsuńsugerujesz coś? ;>
Usuńnie ja tylko stwierdzam fakty xx
UsuńCUDO CUDO CUDO ! Nie wiem..hmm...mogą być krótsze ale dodawane min. 1 raz na dzień ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski, ale to już sama dobrze wiesz ;) Wolę dłuższe rozdziały 2 razy w tygodniu, zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne ;D
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Przepraszam, że nie komentowałam, ale, no wiesz - szkoła. Czekam z niecierpliwością na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Domi.
Świetny ! Ja bym chyba wolała dłuższe i minimum 3 razy w tyg. Proooooszzzzeeeeeee bo ty uzależniasz tym pisaniem :*
OdpowiedzUsuń