środa, 1 lipca 2015

Rozdział 56 "Jesteś może z jakieś bajki?"

Finding you was so hard,
But loving you is easy
~~~~~~~~~~~~~~~~


- Popatrz tutaj. - wskazała palcem na kartkę, gdzie drobnym drukiem zapisane były za bardzo skomplikowane jak dla mnie słowa. - Wynik prawidłowy. - pokazała na ostatnie zdanie, które w tym momencie było dla mnie najważniejsze. Czyli jednak mnie nie okłamała. Ona i Dustin są rodzeństwem...
- Coś nieprawdopodobnego… - powiedziałem pod nosem i chwyciłem stare fotografie, które leżały na łóżku dziewczyny. Dwójka niemowląt, których spotkał tak tragiczny los, ale na samym końcu jak zwykle jest ten typowy happy end.
- Czy teraz możesz w końcu przestać rywalizować z Dustinem? - zapytała z cwanym uśmiechem.
- Oczywiście, że nie. - powiedziałem od razu, na co tamta zmarszczyła brwi. - Bo o Ciebie będę zawsze walczył. - podniosłem na nią wzrok i mogłem przybić sobie piątkę, za lekkie rumieńce, które pojawiły się na policzkach dziewczyny.
- To nie średniowiecze, że trzeba brać udział w pojedynkach, aby zdobyć rękę księżniczki. - powiedziała po chwili podnosząc się ze swojego łóżka.
- Nie? - zmarszczyłem czoło. - To szkoda… - głośno westchnąłem i podparłem się na łokciach. - Bo już dawno bym wygrał z moim przeciwnikiem.
- Głupek. - mruknęła pod nosem, sprzątając jakieś papiery leżące na biurku.
- Ale Twój. - podniosłem się z materaca i podszedłem bliżej dziewczyny, która wywróciła oczami. - No, chyba że mnie nie chcesz… - dodałem wydymając wargi i przekręciłem głowę w lewą stronę. - Nie chcesz? - zapytałem mrugając powiekami, na co tamta parsknęła śmiechem i skrzyżowała ręce na piersiach. - Chcesz?
- Jesteś niemożliwy… - przyznała z uśmiechem. - Jakbym mogła nie chcieć mojego króla?
- W sumie... To nie masz wyboru. - zaśmiałem się cicho, a do mojej głowy zaczęły przychodzić wspomnienia z najlepszej szkolnej potańcówki, na jakiej byłem. I nie obchodziło mnie to, że zostałem królem wiosennego balu, czy też, że to Ania, a nie Katelyn zajęła miejsce królowej. Dla mnie najważniejsze wczoraj było to, że w końcu odważyłem się powiedzieć coś, co męczyło mnie już od kilku tygodni. A najważniejsze jest to, że Ania mnie nie odrzuciła...
- Mówiliście komuś o tym, że jesteście rodzeństwem? - zapytałem po chwili.
- Nie. - odpowiedziała od razu.
- To kto o tym wie?
- Jade, Daniel, Alice, rodzice Dustina, Stan i… - urwała na moment i spuściła głowę w dół tak, że jej włosy zasłaniały praktycznie całą twarz. - I Bridgit. - powiedziała cicho. - Tylko, że ona sama się domyśliła… - dodała po chwili i mogłem zauważyć jak ociera kciukiem łzy. Szybko do niej podszedłem i mocno zacisnąłem ramiona na jej plecach, tuląc ją do swojej piersi. Głośny szloch wydobyty z ust dziewczyny był dla mnie sygnałem, aby szybko zmienić temat, zanim Ania może znowu gadać od rzeczy.
- Tęsknię za nią. - wymamrotała w moją koszulkę. - Tak bardzo za nią tęsknię.
- Ja za nią też… - przyznałem szczerze.
- To dopiero trzy tygodnie. - powiedziała jakby do siebie i odsunęła się lekko ode mnie. - A mam wrażenie, jakby to wszystko stało się wczoraj.
- Wczoraj był o wiele lepszy dzień. - powiedziałem z uśmiechem, na co zwróciłem na siebie uwagę dziewczyny, która spojrzała się na mnie z dołu. Jej zapłakane oczy zawsze będą mnie ranić, nawet wtedy, kiedy wiem, że to nie przeze mnie płacze.
- Tak myślisz? - zapytała cicho i pociągnęła nosem.
- Oczywiście, że tak. - odparłem szczerze. Nachyliłem się nad nią, aby złożyć delikatny pocałunek na lekko opuchniętych wargach. Bez żadnego oporu Ania oddawała każdą moją pieszczotę z jeszcze większą pasją, niż zazwyczaj. Ta dziewczyna będzie mnie zaskakiwać na każdym kroku i mam tylko nadzieję, że już zawsze tak będzie.
- Jedziemy? - zapytała cicho, kiedy bardzo niechętnie się od niej oderwałem.
- Mhm… - mruknąłem niezadowolony.
Zabraliśmy nasze rzeczy i po krótkim wyjaśnieniu Pani Alice, gdzie idziemy, wyszliśmy z domu dziewczyny, zabierając jeszcze kilka papierowych pudełek, które kazała nam wziąć Pani Jade i wsiedliśmy do mojego samochodu.
- Jak Ci idą przygotowania do egzaminów? - zapytała Ania.
- Ze wszystkich przedmiotów, to tylko z chemii czuję się pewnie. - zaśmiałem się pod nosem, na co tamta pokręciła z dezaprobatą głową.
- Myślałeś nad swoją przyszłością? - zadała kolejne pytanie. - Co chcesz robić w życiu, jak na siebie zarabiać...
- Szczerze? Mało mnie to interesuje… - głośno westchnąłem i przeczesałem moje włosy. - Kiedyś myślałem, że po szkole uda mi się osiągnąć coś w sporcie, ale dzisiaj już wiem, że nic takiego się nie stanie.
Po tym jak znaleziono dragi u Grega, trener postanowił rozwiązać drużynę, mówiąc na pożegnanie, że się nami zawiódł. I kiedy powtarzam sobie te słowa w głowie, cały czas widzę jego smutną twarz oraz spojrzenie skierowane prosto na mnie, jakby to wszystko było przeze mnie. Swoją drogą, tak po części było.
- A Ty? - zapytałem szybko.
- Jeszcze się zastanawiam nad kilkoma uczelniami… - powiedziała cicho.
- A na jaki kierunek?
- Nie chcę mówić, żeby nie zapeszać. - na jej ustach zagościł sztuczny uśmiech i szybko odwróciła głowę. Jeżeli nie chce o tym rozmawiać to nie. Nie będę przecież naciskał.
- To tutaj. - pokazała palcem na budynek z czerwonej cegły, pod którym od razu zaparkowałem. Wysiedliśmy z mojego samochodu zabierając kartony, w których nie mam pojęcia co się znajdowało, ale były bardzo ciężkie. Dotarliśmy pod żelazne drzwi, które otworzyła dziewczyny i znaleźliśmy się na niewielkim dziedzińcu, gdzie rosły duże zielone drzewa, których gałęzie sięgały aż do ziemi. Idąc krok w krok za brunetką, rozglądałem się po tym nieznajomym mi miejscu, chcąc zapamiętać każdy jego szczegół.
- Kogo moje stare oczy widzą… - usłyszeliśmy za sobą męski głos, który należał do siwego staruszka, stojącego nieopodal żywopłotu.
- Dzień Dobry Panie Vencer! - przywitała się z szerokim uśmiechem.
- Witaj Aniu. Miło Cię znowu widzieć. - zdjął swoje robotnicze rękawiczki, które położył na rączce od taczki. Podszedł do nas wolnym krokiem, a kiedy zatrzymał się przy Ani, położył stare dłonie na policzkach, które zaczął dokładnie dotykać. - Wyładniałaś. - stwierdził od razu. - Wcześniej też byłaś piękną, a teraz jesteś jeszcze piękniejsza.
- Za to Pan co raz lepiej się trzyma. - przyznała z uśmiechem.
- Pani Jade już dawno przyjechała i z tego co mogłem usłyszeć, to chyba na Ciebie czeka. - powiedział z uśmiechem i wrócił do swojego poprzedniego miejsca. Spojrzałem pytającym wzrokiem na dziewczynę, która jedynie wzruszyła ramionami i weszła do środka, przez otwarte drzwi. Szedłem w nieznane, cały czas krocząc za Anią, która prowadziła mnie w coraz to odległe korytarze, które niczym nie różniły się od poprzednich. Dotarliśmy do wielkiej auli, gdzie przebywało kilka nieznanych mi osób, które ze sobą zawzięcie o czym dyskutowało. Ania pchnęła łokciem podwójne drzwi, które od razu się otworzyły, a za nimi znajdował się ogromny pokój, gdzie przebywało około dwadzieścia dzieci, bawiące się ze sobą i kilkoma dorosłymi.
- Nareszcie jesteście. - podeszła do nas Pani Smith, która zabrała ciężkie kartony i je szybko otworzyła. - A o to kolejna niespodzianka! - krzyknęła głośno i wyjęła książkę z czystą okładką. - Nowe książki do czytania i uczenia się!
Krzyki i brawa rozeszły się po całej przestrzeni, której zacząłem się przyglądać. Pokój był tak jakby salą zabaw, gdzie znajdowały się nietypowe zabawki, jakich ja jeszcze nigdy nie widziałem. Nawet te dzieci były takie, jakieś... Inne.
- Chodź, poznasz kogoś. - Ania pociągnęła mnie za rękę i skierowała się w stronę dużego okna, gdzie bawiła się mała dziewczynka z jakąś kobietą. Miała długie blond włosy, które sięgały jej do pasa, gdzie na samym końcu lekko podkręcały jej się końcówki. W małych rączkach trzymała klocki, które próbowała włożyć do drewnianego pudełka z kolorowymi otworami. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziecko wyglądało na około osiem lat i patrzyło się wprost na drewniane pudełko, ale ani razu nie udało mu się włożyć poprawnie elementu.
- Cześć Elena. - przywitała się Ania i ukucnęła obok dziewczynki, która w dalszym ciągu patrzyła się przed siebie. O ile jej czynność można było nazwać "patrzeniem się". Jej oczy były jakby nieobecne. Otwarte, a jednak zamknięte.
- Przywitaj się ładnie. - odezwała się kobieta, która siedziała obok dziewczynki.
- Cześć Ania. - jej słodki głos można było porównać do śpiewającego słowika. Ale takiego, który już wiele przeszedł w swoim życiu...
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała brunetka siadając koło dziewczynki. Spojrzała na układankę, którą w dalszym ciągu dziewczynka próbowała ułożyć. - Zanim będziesz chciała włożyć gdzieś klocek, dotknij otworu i pomyśl, czy na pewno ten kształt pasuje. - wzięła rękę Eleny i naprowadziła ja w odpowiednie miejsce.
- Wydaje się dosyć łatwe. - odezwała się cicho i wzięła kolejny klocek. Dokładnie zbadała jego fakturę palcami, a następnie położyła dłonie na zabawce i zaczęła szukać odpowiedniego miejsca. - To chyba tutaj pasuje. - włożyła klocek, który idealnie pasował do otworu.
- Bardzo dobrze sobie z tym poradziłaś. - pochwaliła ją Ania, na co tamta w końcu się uśmiechnęła. Przysunęła się bliżej do dziewczyny i dokładnie tak samo jak tamten facet spotkany na dziedzińcu kliniki, położyła ręce na policzkach Smith i przesuwała je z góry na dół.
- Włosy Ci chyba urosły. - przyznała Elena przeczesując brązowe kosmyki. - I się uśmiechasz. - dodała jeszcze i usiadła na swoim poprzednim miejscu. - To ja też będę się teraz uśmiechać.
- Aniu? Mandy? Możecie na chwilę pozwolić? - koło nas pojawiła się Pani Jade, która zawołała dziewczyny ręką.
- Jasne. - brunetka podniosła się z podłogi i wytarła ręką swoje kolana. - Zostaniesz z nią na chwilę? - zwróciła się do mnie, a ja niepewnie kiwnąłem głową. Co jest trudnego w opiekowaniu się ośmioletnim dzieckiem?
- Ktoś tu jeszcze jest? - zapytała się dziewczynka.
- Mój przyjaciel, Kendall. Nic Ci się z nim nie stanie. - zapewniła ją kładąc dłoń na ramieniu małej. - My zaraz wrócimy, dobrze?
W odpowiedzi Elena kiwnęła główką i wróciła do poprzedniej zabawy. Dziewczyna, która wcześniej opiekowała się blondyneczką, położyła koło mnie kilka kolorowych książek i odeszła razem z Anią. Uważnie przyjrzałem się dziecku, które uparcie szukało odpowiedniego otworu, dla trójkątnego klocka.
- Pomóc Ci? - zaoferowałem się widząc, ile wysiłku ją kosztuje, aby włożyć jeden klocek. Elena podniosła wzrok do góry, ale w dalszym ciągu nie patrzyła się na mnie, a jedynie w przestrzeń za moją osobą. Jej szare oczy miały w sobie pewną iskrę, ale też z jakiegoś powodu wydawało mi się, że są puste.
- Ty też jesteś jednym z nich? - zapytała ponuro, a ja zmarszczyłem nos.
- Jednym, z których?
- Z tych, którzy widzą to co muszą. - powiedziała od razu w dalszym ciągu mając uniesioną w górze głowę. - Bo ja należę do tych, których widzą to co chcą. A to co muszą widzieć inni, nie widzę.
Czyli, że ona... Co? Dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłem! Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu, oceniając sytuację i mogłem stwierdzić, że każde dziecko przebywające w tym pokoju, było jednym z tych, którzy widzą to co chcą. Czyli ten staruszek, którego spotkaliśmy na zewnątrz, też do nich należy?
- Z tych co muszą. - odpowiedziałem jej, na co kiwnęła głową.
Zaśmiałem się w myślach z własnej głupoty. Mam zdrowe oczy i widzę wszystko, a nie zauważyłem, że wokół mnie są ludzie, którzy nie widzą.
- Nie chcę już się w to bawić. - powiedziała dziewczynka odsuwając na bok pudełko. - Możemy wyjść na zewnątrz?
- A możesz sama?
- Przecież Ty idziesz ze mną. - uśmiechnęła się lekko i podniosła się ze swoich kolan. - Będziesz mi mówił, to co musisz widzieć, a ja spróbuję to zobaczyć tak jak to chce.
- No dobrze… - zgodziłem się i stanąłem na równe nogi.
- Możesz dać mi rękę? - zapytała niepewnie wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
- Jasne. - chwyciłem jej szczupłe palce i dałem się kierować w stronę wyjścia. - Wiesz może jak iść? - zapytałem niepewnie i od razu chciałem strzelić sobie kulkę w łeb. Jak niby mogła to wiedzieć, skoro ona nie widzi?
- Musimy skręcić teraz w lewo. - odezwała się cicho i poszliśmy w stronę korytarza z powieszonymi obrazami. - Za dwadzieścia kroków są drzwi po prawej stronie, a potem jest trzydzieści siedem schodów w dół.
Tak jak Elena mówiła, były duże drzwi za którymi znalazły się stopnie, po których mała przeskakiwała, cicho nucąc nieznaną mi melodię.
- Teraz prosto. - poinformowała mnie, kiedy zeszliśmy na dół. Otworzyłem przed nią duże drzwi i od razu doszło do nas rześkie powietrze oraz promienie słońca, które dzisiaj świeciło znacznie cieplej, niż zazwyczaj. Z tego co mogłem dostrzec, znajdowaliśmy się na tyłach budynku, gdzie ogród był o wiele piękniejszy, niż ten który widziałem przed wejściem. Wokół nas rozchodził się zapach lawendy i jaśminu, a kolorowe krzewy owocowały dużymi kwiatami. W koronach drzew śpiewały ptaki melodię, znaną tylko i wyłącznie dla nich. Dziewczynka zaprowadziła mnie do ławeczki postawionej naprzeciwko malutkiego oczka wodnego, którego wcześniej nie zauważyłem. Wokół niego rosła trzcina i inne rośliny słodkowodne.
- Powiedz mi, co widzisz… - odezwała się Elena machając przy tym swoimi małymi nóżkami.
- Umm... Nie wiem od czego zacząć… - wyznałem szczerze.
- Od tego co wydaje Ci się najważniejsze.
- No więc… - rozejrzałem się dookoła, aby uchwycić najważniejszy punkt. - Naprzeciwko nas jest staw, wokół którego latają owady i motyle. Słońce odbija się w jego lekko zielonkawej wodzie, przez co wydaje się jakby wsypano do niego szmaragdy.
- Co to są szmaragdy? - przerwała mi i "spojrzała" się na mnie.
- To takie drogocenne kamienie o zielonym kolorze. - wyjaśniłem szybko. - Wiesz jak wygląda zielony? - zapytałem niepewnie.
- Nie. - zaprzeczyła od razu. - Nie znam kolorów, bo nigdy ich nie widziałam. Ale Ania mi powiedziała, że zielony to kolor nadziei, więc musi być przyjazny, ale też i tajemniczy.
Nigdy nie zwracałem uwagę na symbolikę kolorów. Żółty to żółty, a niebieski to niebieski i tyle. Ale jeszcze nigdy nie miałem do czynienia z osobą niewidomą...
- Mów dalej. - oderwała mnie od myśli. - Jestem ciekawa jak świat wygląda w Twoich oczach.
- Na czym skończyłem? - podrapałem się po włosach nie mogąc sobie przypomnieć, o czym wcześniej mówiłem.
- Skończyłeś dopiero na stawie. - Elena cicho się zaśmiała i zmieniła swoją pozycję na ławce.
- No tak, staw… - głośno westchnąłem i zacząłem się zastanawiać, co mogę powiedzieć, aby nie palnąć żadnej gafy. - Są tutaj bardzo duże drzewa, gdzie wśród gałęzi siedzą jakieś ptaki, których niestety nie znam, ale po ich głosie mogę stwierdzić, że na pewno są piękne.
- Czemu tak sądzisz? Przecież ich nie widzisz!
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Intuicja… - dodałem szeptem.
- Jesteś może z jakieś bajki? - zapytała nagle, a ja zaskoczony popatrzyłem się na nią ze zdziwieniem.
- Dlaczego o to pytasz? - zaśmiałem się cicho pod nosem. Powiedziałbym bardziej, że jestem z jakiegoś horroru, a nie z bajki dla dzieci. Nie ma dla mnie miejscach w tych przesłodzonych historiach, które kończyły się zawsze i tym samym "I żyli długo i szczęśliwie". Dla mnie każda bajka powinna mieć inne zakończenie, gdyż opowiada o zupełnie innej historii. Więc, każda z nich powinna zawierać inne słowa.
- Ania mi powiedziała, że będzie przychodzić tutaj sama, dopóki nie znajdzie swojego księcia. - wyznała z powagą. - Więc jeszcze raz się zapytam, czy jesteś z jakieś bajki?
Jej słowa pobudziły do działania moje szare komórki, które zaczęły wysyłać impulsy po całym ciele. Serce biło o wiele mocniej i nie wiem co mógłbym zrobić, żeby się nie uśmiechnąć jak ten idiota, ale po prostu nie potrafiłem inaczej! Już na sam dźwięk tego imienia wydobyty z ust kogoś innego, moje usta wyginają się w wielki uśmiech, a oczy święcą się jak zapałki. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła?
- Nie, nie jestem z żadnej bajki… - odpowiedziałem lekko rozbawiony.
- Musisz być, skoro do tej pory tylko Ciebie przyprowadziła. - upierała się przy swoim.
- Przyjechałem tylko przywieźć jakieś pudełka i nic więcej. - nie rozumiałem, czemu jej aż tak bardzo na tym zależy...
- A kochasz ją? - zapytała ni z tego ni z owego.
- Ja... Um… - zacząłem się jąkać, nie wiedząc co mam powiedzieć, żeby dobrze zrozumiała. Czemu to dziecko zadaje tak trudne pytania?!
- Bo jeżeli ją kochasz, to powinieneś jej to powiedzieć. - odezwała się zanim mogłem odpowiedzieć na poprzednie pytanie.
- Czemu niby?
- Bo bardzo długo czekała na kogoś, kto ją pokocha taką, jaką jest.


*


- Skąd znasz Elenę?
- Kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałam z Jade, od razu zauważyłam, że Elena nie jest taka jak inne dzieci. - wyjaśniła marszcząc brwi i przeczesała swoje włosy. - A kiedy do niej podeszłam i zaczęłam z nią rozmawiać, byłam pewna, że to ona zostanie moją ulubienicą. - dodała dumna i wyjrzała przez moje okno.
- Jest bardzo bystra. - przyznałem szczerze i poprawiłem poduszki na moim łóżku, na którym zaraz się rozsiadłem.
- Mhm… - kiwnęła głową i na chwilę się na mnie spojrzała. - O czym rozmawialiście?
- Takie tam… - machnąłem ręką i głośno ziewnąłem. - Mało istotne.
Jeżeli mało istotnym można było nazwać wyjaśnieniem dziewczynce kilka ważnych spraw o świecie, który my musimy widzieć i dostaniu bardzo cennych rad. I chociaż ta dziewczynka miała osiem lat, była chyba najmądrzejszą osobą spotkaną przeze mnie do tej pory. Bo to, co chciała widzieć.
- Wychowuje się w domu dziecka. - powiedziała jeszcze ze spuszczoną głową.
- Co takiego? - zapytałem zaskoczony i od razu zerwałem się z łóżka.
- Jej... Pseudo rodzice zostawili ją od razu po urodzeniu, kiedy dowiedzieli się, że będzie miała problemy ze wzrokiem.
No tego to się nie spodziewałem...
- A najdziwniejsze jest to, że ona nie chce mieć rodziców. - zaśmiała się cicho pod nosem. - Bo boi się, że jej nowi rodzice nie będą chcieli zobaczyć tego, co ona widzi.
- Zastanawiałaś się może, co takiego ona widzi? - zapytałem z czystej ciekawości.
- Na pewno miłość. - powiedziała od razu. - Jeżeli uważa, że między kimś jest to uczucie, to na pewno tak jest.
Czy dziewczynka, z którą rozmawiałem zaledwie godzinę, mogła dokładnie mnie rozpracować i odczytać moje uczucia? Nie, to nie jest możliwe... Więc dlaczego zapytała się mnie o Anię? Dlaczego zadała tak bardzo poważne pytanie, na które sam nie potrafiłem odpowiedzieć?
- Elena ma to do siebie, że jeżeli nie jesteś pewny swoich uczuć, to ona poprzez rozmowę dokładnie Ci powie, co takiego czujesz. - odezwała się jeszcze, kładąc się obok mnie, a ja z przyzwyczajenia owinąłem ją ramieniem.
- Wydaje mi się, że też mi w tym pomogła… - odezwałem się niepewnie, głaszcząc długie włosy dziewczyny.
- Niby jak? - zapytała zaciekawiona i podniosła głowę, aby mogła na mnie spojrzeć.
- Dzięki niej uświadomiłem sobie kilka ważnych spraw… - szepnąłem wpatrzony w jej oczy. - Ale jedna z nich jest dla mnie najważniejsza.
- Możesz jaśniej? Nie mam ochoty na większe przemyślenia. - zachichotała pod nosem, ale od razu przestała kiedy napotkała moje spojrzenie.
- Zakochałem się jak szczeniak, ale kocham jak dorosły i będą kochać jak staruszek Annę Smith, której pragnę ofiarować moje całkowicie podziurawione serce, aby mogła je zaszyć swoją miłością i szczęściem.









~~~~
Union J - Loving You Is Easy







____


Rani mnie zmniejszona liczba wyświetleń.. więc co raz więcej szans, że nowe opowiadanie nie powstanie :(


Jak wrażenia? Dobre? Złe? Czy tak średnio?

(4 do końca.)

8 komentarzy:

  1. Ekstra rozdział czekam nn ;D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu, cudny rozdział !
    Kendall i Ania są tacy słit *.* I zostali jeszcze królem i królowa balu ! :D
    Elena to naprawdę bystra dziewczynka ! Dopiero chwilkę przed Kendallem skapnęłam się, że jest niewidoma. Tak sb czytam, czytam i aż ze zdziwienia cofnęłam się i czytałam ten fragment od początku myśląc, że ominęłam inf o chorobie Eleny :D
    Nareszcie Schmidt zrozumiałeś, że kochasz Anię ! Zakochałeś się w niej! Bardzo dobrze, że poznał Elenę. Niech jeszcze Ania wyzna Kendallowi, że też go kocha i będzie git!
    Ta pierwsza część rozdziału .. Haha XD Oj Kendall, Kendall ;D
    Ok, czekam na nn !
    Xx !

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny i nie patrz na wyświetlenia. Masz tu wiele stałych czytelników więc kolejnego też pisz! Czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział. Ekstra, ze Kendall poznał elene. W końcu wyznał ani co tak naprawdę do niej czuję. Twój blog jest super i masz tutaj wiernych, stałych czytelników którzy kochają twoje opowiadania. Ja mam nadzieję tak samo jak inni, ze Nowy blog powstanie. Z pewnością będę to odwiedzać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczne!!! O niczym innym nie mogę myśleć jqk tylko o tym blogu i tych opowiadaniach! Błagam pisz dalej!! Dzięki tobie pokochałam czytać!! Czasami siedziałam do 6 rano żeby przeczytać rozdziały które powstały jeszcze za nim odkrłam twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział z perspektywy Kendall wyglądał świetnie, dużo można było się dowiedzieć. Elena jak na swój wiek, jest dosyć mądrym dzieckiem. A rozdział świetny! Oby do następnego! :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Są wakacje, dużo osób wyjechało. Nie przejmuj się, pisz dalej. Przez ostatnie kilka dni tylko siedzę i czytam. Doszłam aż tu i nie zamierzam przestać. Jest fantastyczne! We wtorek wyjeżdżam i wrócę prawdopodobnie we wrześniu. Ciężko mi będzie wytrzymać bez przeczytania do końca.
    Mam nadzieję, że nowe opowiadanie powstanie i kiedy wrócę, nie będzie mi się nudzić.
    Agnieszka (nie mam konta, więc się podpisuję :D)

    OdpowiedzUsuń