Może i w tamtym momencie wyglądałem jak typowy pedofil, który uśmiecha się na widok małych dzieci, ale nie mogłem nic poradzić, żeby chociaż na chwilę zmienić wyraz twarzy. I patrząc dookoła siebie, to nie tylko ja miałem z tym problem. Suszymy ząbki panowie! Wzruszyłem ramionami i znowu popatrzyłem się w centrum tego całego wydarzenia. Kto by pomyślał, że w przyszłości będę w takim miejscu i do tego u boku wszystkich osób, którzy odegrali ważną rolę w moim życiu. Bez wyjątku dodałem w myślach, patrząc jak dwie dziewczyny trzymają duży plakat ze zdjęciem Bridgit. I chociaż jej kompletnie nie znały, to i tak miały do niej ogromny szacunek. Tak jak i reszta fanów.
- Jest świetny. - usłyszałem Claudię, która stała kilka kroków przede mną, razem z Anią i Erin. Wszystkie trzy na głowach miały kolorowe wianki, zrobione ze sztucznych kwiatów. Widziałem jak jakieś dziewczynki podchodziły do nich, kiedy weszliśmy na salę. I nie mam pojęcia, na czym ta akcja polegała, ale widok z boku sceny na całą widownię, gdzie wszyscy na głowach mieli te ozdoby był rewelacyjny.
Spojrzałem jeszcze raz na Claudię i głośno westchnąłem, przypominając sobie naszą wczorajszą kłótnię. Dlaczego to babsko musi być aż takie uparte?
- O co się pokłóciliście? - zapytał Dustin, stając obok mnie.
- Skąd wiesz, że się pokłóciliśmy? - prychnąłem pod nosem i zacząłem bić brawo, po kolejnej piosence, która jak zwykle wyszła rewelacyjnie. Z resztą, która by nie była?
- Znam Cię nie od dziś, Maslow.- poklepał mnie po ramieniu i parsknął śmiechem.
- Wczoraj... Za bardzo mnie poniosło i zamiast zapytać się o coś ważnego, to powiedziałem kilka niepotrzebnych słów… - westchnąłem i oparłem się o filar, przy którym wszyscy staliśmy.
- James… - mruknął, kręcąc głową. - Ile Ty masz lat? Pięć? Czy dwadzieścia pięć?
- Wiek nie ma znaczenia...
- W Twoim przypadku pewnie nie. Ale dziewczyny wolą dorosłych facetów. - przeczesał swoje włosy i upił łyka wody ze swojej butelki.
- I mówi to koleś, który pisze SMS-y do dziewczyny mieszkającej kilka mil stąd, bo bał się zostać w wielkim mieście. - prychnąłem pod nosem, na co Belt lekko się zmieszał.
- Nie to, że się bałem...
- Wszyscy i tak wiemy, że się bałeś. - przerwałem mu szybko, krzyżując ręce na piersiach.
- Po prostu wiedziałem, że to i tak nic z tego by nie wyszło… - odparł zrezygnowany. Wyciągnął swój telefon i zaczął coś na nim pisać, a ja wywróciłem oczami.
- I chociaż wiesz, że nic by nie wyszło, to piszesz do niej o każdej porze dnia i nocy?
- Lubię z nią pisać. - wzruszył ramionami i znowu zatopił swój nos w komórce.
- Gdybyś tam został, to mógłbyś też się z nią spotykać. - przypomniałem mu z cwanym uśmiechem. Przypomniałem sobie rozmowę Ani przez Skype, kiedy to opowiadała mi jak to Dustin spotkał dziewczynę swoich marzeń. I mógł zostać w New York, spełniać dalej swoje marzenia i być z Ellen, ale ten wolał wrócić do nudnego Los Angeles pod pretekstem... W sumie, on nie miał żadnego wytłumaczenia. Po prostu wrócił i truje wszystkim dupę na temat szatynki, którą przypadkiem spotkał w bibliotece. Swoją drogą, to jestem ciekaw co on tam robił....
- Idź do niej. - powiedział po chwili ciszy, jaka zapadła między nami. Spojrzałem się na niego pytającym wzrokiem, na co on jedynie wywrócił oczami. - Idź i ją przeproś, a potem powiedz to, co zamierzałeś jej powiedzieć.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. - prychnąłem pod nosem. - Teraz jest jej ulubiona piosenka… - dodałem zrezygnowany.
- To spróbuj zrobić wszystko, aby ona stała się jeszcze bardziej lubianą.
Głośno westchnąłem i po szybkiej analizie wszystkich za i przeciw, wolnym krokiem podszedłem do dziewczyn, które stały i słuchały jak zahipnotyzowane.
- Mogę Cię prosić na chwilę? - zapytałem Claudii, która nawet na mnie nie spojrzała.
- Teraz jest moja ulubiona piosenka. - odparła poważnie, a ja miałem ochotę przybić sobie piątkę. Zbyt dobrze już ją znam...
- Dlatego właśnie chciałbym, żebyś ze mną porozmawiała. - powiedziałem poważnie, ciągle mając nadzieję, że jednak się uda.
Widziałem zrezygnowanie w jej oczach, kiedy musiała opuścić swoje przyjaciółki, ale posłusznie odeszła od nich i wyszła za mną na korytarz, gdzie kręciły się pojedyncze osoby, czekając w kolejce do łazienki.
- Streszczaj się. - warknęła, krzyżując ręce na piersiach. Jezu, ale ja ją musiałem zdenerwować.
- Ja… - zagryzłem wargę i powoli zacząłem wypuszczać powietrze. - Chciałem przeprosić.
- Za co? - zmrużyła powieki, jakby w niewiedzy, ale obydwoje wiedzieliśmy, że tylko udaje. Doskonale wiedziała, za co chcę ją przeprosić. I tak samo jak ja, wie o tym doskonale, że jest mi ciężko przyznać się do błędu. Perfidne babsko, robi to specjalnie!
- Za moje wczorajsze słowa. Za to jak Cię wczoraj nazwałem i w jaki sposób do Ciebie mówiłem. Jest mi wstyd, że musiałaś słuchać tych wszystkich obraźliwych rzeczy, jakie skierowałem w Twoją stronę...
- Wiesz, że człowiek w napadzie złości, mówi wszystko to co myśli? - nadal stawiała na swoim, a ja już za cholerę nie wiedziałem, jak do niej przemówić. - Z miłej niespodzianki, jaką dla mnie przygotowałeś, zrobiłeś najgorszą romantyczną kolację, na jakiej kiedykolwiek byłam.
- To wszystko przez to, że zaczęłaś mówić o tym, że chcesz się wyprowadzić… - westchnąłem zrezygnowany. - Ja chciałem się zapytać, czy nie zechciałabyś ze mną zamieszkać, a Ty mi wyjeżdżasz z przeprowadzką do Bostonu. I jak nie miałem się zdenerwować? Chciałem, aby ta kolacja była idealna, a jak zwykle poszło nie tak jak chciałem, a na dodatek...
- Czekaj, co? - przerwała mi z szeroko otworzonymi oczami, a ja chciałem jedynie palnąć sobie w łeb. Za długi mam jęzor… - Jak to z Tobą zamieszkać?
- No... normalnie… - wzruszyłem ramionami i oblizałem usta. - Po prostu uważałem, że nadszedł ten czas w naszym związku, żeby razem zamieszkać. A ostatnio coś mówiłaś o podwyższonym czynszu, więc pomyślałem... Że może warto Cię o to zapytać... Ale jeżeli chcesz wyjechać do rodziców, to nie ma problemu... Tylko...
- Jesteś idiotą. - znowu mi przerwała śmiejąc się pod nosem.
- Co? - zmarszczyłem brwi, kompletnie nie rozumiejąc jej nagłej zmiany nastroju. Podeszła do mnie bliżej i zarzuciła ręce na szyi.
- Jesteś idiotą. - powtórzyła jeszcze szerzej się uśmiechając.
- Bo chciałem się Ciebie zapytać, czy się do mnie wprowadzisz? - zapytałem oburzony.
- Przestań gadać. - mruknęła i delikatnie musnęła moje usta. Uśmiechnąłem się przez pocałunek, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Dokładnie słysząc słowa piosenki o nieprzewidzianej i zaskakującej miłości, która ogrzewa serca wszystkich dookoła, musiałem porównać ją do tego wszystkiego co się teraz dzieje. I tu nie tylko chodziło mi o mnie i o Claudię. Ale też i o resztę przyjaciół, którzy zostali na swoich miejscach, kiedy my postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę.
- Mam to odebrać jako tak? - zapytałem po chwili.
- Zacznij sprzątać w swojej szafie. - uśmiechnęła się słodko i cmoknęła mnie jeszcze w nos, po czym pociągnęła za moją rękę, kierując się w stronę wejścia do głównej hali.
- Tym razem Ci odpuszczę, że wyciągnąłeś mnie w trakcie tej piosenki. - dodała jeszcze i stanęła do mnie tyłem, wtulając się w mój tors.
- Przynajmniej będziesz miała powód lubić ją jeszcze bardziej. - mruknąłem do jej ucha, powtarzając wcześniejsze słowa Dustina, który stał kilka kroków dalej od nas i jak jakiś debil śmiał się pod nosem. Założę się, że kiedy stąd wyjdziemy, jego pierwsze słowa skierowane w moją stronę będą "A nie mówiłem?".
- Jesteście jeszcze gorsi od Logana i Erin. - usłyszałem obok siebie Carlosa, który skrzyżował swoje ręce na piersiach.
- Więc się nie patrz. - odparłem rozbawiony, na co tamten prychnął pod nosem i udając obrażonego odwrócił się bokiem do nas. I gdyby nie odgłos tłuczonego szkła, mógłbym spokojnie słuchać dalszego występu przyjaciela.
- Ja przepraszam! - drobna brunetka próbowała uratować poplamioną koszulkę Peny coca-colą, który wpatrywał się w nią jak w ósmy cud świata. Miała krótkie ciemne włosy, które co i rusz wpadały do jej oczu.
- Przepraszam, to było niechcący! Ja naprawdę nie chciałam. - tłumaczyła się dalej, jakby popełniła najgorszą zbrodnię na świecie. Zachichotałem cicho pod nosem, widząc jak Carlos w dalszym ciągu nic nie powiedział, tylko patrzył, jak obca dziewczyna starała się wytrzeć pozostałości po napoju.
- Nic się nie stało. - powiedział w końcu chłopak i lekko się do niej uśmiechnął. - To tylko koszulka. - dodał lekko zaczerwieniony i odebrał brudne chusteczki od dziewczyny, które wyrzucił je do kosza na śmieci, który znajdował się przy filarze. - Umm, to ja powinienem przeprosić. Ja... no... um… - no niech mnie trzymają! Carlos Pena speszył się przy jakieś obcej lasce! No zaraz tutaj padnę ze śmiechu!
- Musimy iść, Natalie. - dopiero teraz zauważyłem kolejną dziewczynę, najwidoczniej koleżankę tamtej niezdary.
- Tak, ja… - popatrzyła się na swoją towarzyszkę, a potem na mojego przyjaciela, który w dalszym ciągu nie mógł od niej oczu oderwać. - Jeszcze raz przepraszam. - mruknęła zawstydzona i odeszła od naszej grupki.
Wszyscy odprowadziliśmy ją wzrokiem, ale to Pena najdłużej wpatrywał się w tłum ludzi, w którym zniknęła krótkowłosa. Kilka razy przyłapałem ją, jak odwraca się w naszą stronę, ale spoglądała tylko i wyłącznie na Carlosa.
- Co to za laska, Pena? - zapytał rozbawiony Schmidt.
- Natalie… - szepnął cicho patrząc przed siebie. Co on jakiegoś natchnienia dostał, czy jak?
- Całkiem ładna. - skomentował Dustin.
- Kto jest całkiem ładny? - zapytała Ania podchodząc do Kendalla. Tamten jak z automatu objął ją ramieniem i cmoknął ją w usta.
- Natalie… - powtórzył Carlos i nie mogłem się powstrzymać od wywrócenia oczu.
- Sprawczyni mokrej koszulki Peny. - dodałem, widząc pytające spojrzenie brunetki.
- Fani dzisiaj dają czadu. - odezwał się znowu Dustin spoglądając w tłum ludzi, stojących przed nami. I chociaż byliśmy praktycznie na samym końcu, to i tak mieliśmy doskonały widok na całą scenę. Z resztą, kiedy my nie mieliśmy dobrych miejsc na koncercie Logana? Do tego mamy osobistego ochroniarza! Wcale nie jest Wasz! No dobra wiem... Nawet pomarzyć przez chwilę nie dadzą...
Odwróciłem się w stronę Prestona, który lekko się do mnie uśmiechnął i szybko się rozejrzał, czy przypadkiem ktoś nie chciałby przyjść i zmasakrować Anię i Dustina, jak to już wiele razy się zdarzało. I coś czuję, że Preston niedługo będzie miał nowego przyjaciela, skoro Schmidt postanowił przedłużyć swój kontrakt o kolejne dwa lata.
To niewiarygodne jak przez te kilka lat jesteśmy zupełnie innymi ludźmi! Innymi, ale jednak wciąż tymi samymi, kiedy to spotkaliśmy się w University Of California. Od pierwszego dnia w tamtej szkole, kiedy zaczynaliśmy nasz ostatni rok szkolny, dosłownie wszystko się zmieniło. Zyskałem nowych przyjaciół i co najważniejsze, mam dziewczynę! I kiedy o tym pomyślałem, ucałowałem w dalszym ciągu czerwone włosy Claudii, nie wyobrażając ich sobie w innym kolorze.
Nie mam pojęcia co by było gdyby tamtego dnia Ania Smith nie wpadła na korytarzu na Katelyn Tarver, która zaraz do nas przyleciała, robiąc przy tym ogromne wyrzuty. Pamiętam jak śmiałem się z jej histerycznego tonu głosu, który bawił mnie za każdym razem. Spojrzałem na szczęśliwą Anię i jeszcze bardziej szczęśliwego Kendalla, którzy wyglądali idealnie. Cieszę się, że mój stary przyjaciel w końcu znalazł tą jedyną. Po tylu latach wiecznego błądzenia w ciemnym labiryncie, z którego nie mógł znaleźć wyjścia, mógł znowu poczuć się szczęśliwym i co najważniejsze, kochającym. Miłość z tej dwójki tryskała, niczym woda z wodospadu. Może i jest taki na świecie, który przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla tej dwójki, a ich uczucie będzie tak silne, jak wiecznie będzie spływać z niego woda.
- Dziękuję Wam bardzo! - krzyknął Logan do mikrofonu, kiedy zakończył śpiewać kolejną piosenkę, z jego nowej płyty. I tylko mogłem sobie wyobrazić zazdrość tych wszystkich fanów, kiedy zobaczyliby mój egzemplarz albumu ze specjalną dedykacją. Dla najbardziej pokręconego człowieka na świecie. Prychnąłem pod nosem, przeczesując moje włosy.
- Mam dla Was pewną niespodziankę. - odezwał się znowu, kiedy krzyki ze strony publiczności nieco ucichły. - Będzie to piosenka ze specjalną dedykacją. I gdybym mógł, to oczywiście zadedykowałbym ją mojej wspaniałej dziewczynie… - wychylił głowę w naszą stronę i spojrzał na Erin. I to było wręcz pewne, że dziewczyna oblała się słodkim rumieńcem. -...Ale tym razem jest dla również ważnych osób w moim życiu. Bo to właśnie dzięki nim jestem tutaj i spełniam swoje marzenia z dzieciństwa. Ta piosenka opowiada o nich, jakby była napisana na podstawie ich historii. Historii, która miała swoje wzloty i upadki. Która miała więcej zakończeń, niż początków i niestety większość z nich kończyło się dosyć smutno. Ale właśnie trwa kolejny ich wątek, który mam nadzieję zakończy się szczęśliwie. - uśmiechnął się sam do siebie i odchrząknął zalegającą chrypę w jego gardle. Spojrzał się dokładnie w naszą stronę i znowu szeroko się uśmiechnął. - Ania, Kendall. To dla Was. Opiekujcie się sobą nawzajem.
Wszystkie światła zgasły i został tylko jeden reflektor padający prosto na sylwetkę naszego przyjaciela. Band zaczął grać pierwsze takty starej piosenki ulubionego zespołu Ani. Ukradkiem spojrzałem na dwójkę zakochańców, którzy w tamtym momencie nie widzieli świata poza sobą.
If I don't say this now I will surely break
As I'm leaving the one I want to take
I chociaż była to piosenka zadedykowana dla moich przyjaciół, to jednak czułem, że jest też ona dla mnie i Claudii. Dziewczyna jeszcze mocniej wtuliła się w moje ciało, a ja zaplotłem swoje ręce na jej brzuchu, opierając głowę o jej ramię.
Forgive the urgency but hurry up and wait
My heart has started to separate
I byłem na sto procent pewny, że w tym momencie większość dziewczyn w tej sali, wylewa już nie pierwsze łzy podczas tego koncertu. Co jak co, ale głos Logana był... był to po prostu głos Logana Hendersona i tyle.
Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
Nachyliłem się nad uchem Claudii czekając na ostatni wers refrenu, aby móc zaśpiewać jej najważniejsze słowa tej piosenki.
- I'll look after you.
Koniec.
____
Nienawidzę pożegnań.
Nigdy nie wiem co w takich chwilach powinnam napisać. Bo... no cóż... mhm, trudno jest przyznać, że coś się skończyło, skoro tak bardzo się nie chce.
Oczywiście zaraz dodam kolejną notkę dotyczącą podziękowań i spraw organizacyjnych na kolejne dni i fajnie by było, gdybyście ją przeczytali, ale oczywiście nikogo nie będę zmuszać.
Mam do Was ostatnią prośbę: czy moglibyście pisać tutaj, najlepsze momenty związane z tym opowiadaniem? Chciałabym trochę z Wami powspominać i tak żeby... żeby wiedzieć, że PARALLEL jest wieczne.
Tutaj to chyba już wszystko. I tak strasznie długa mi ta notka wyszła xd Nie powiem, że miło by było, gdyby każdy kto czytał to opowiadanie i dotarł do samego końca, skomentował to chociaż jednym słowem, ale nikogo nie będę przecież zmuszać...
Zaraz dodam kolejny post, także - do zobaczenia :*
Nie mogę uwierzyć że to koniec :( płacze mój ulubiony moment w całym opowiadaniu to moment gdzie Ania i Kendall się całują będę tęsknić za tym opowiadaniem było najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam nie ma drugie takiego opowiadania
OdpowiedzUsuńTwój blog jest genialny. Nie mogę uwierzyć ze to już koniec. Od początku pokochałam te historie. Było wiele pięknych momentów lecz mój ulubiony to chyba pierwszy pocałunek kendalla i Ani. Będę za nim tęsknić
OdpowiedzUsuńmam pytanie czy nowe opowiadanie bedzie tez o kendallu? plsssss oby tak a swoja droga to opowiadanie parallell bylo cudowne...dziekuje ze je dla nas stworzyłas
OdpowiedzUsuńTak, Kendall będzie głównym bohaterem tego opowiadania :)
UsuńŚwietne opowiadanie. Szkoda, że tak szybko się skończyło :(. Najlepszy moment, był jak Ania się nieświadomie upiła, i pierwszy pocałunek Kendalla i Ani. Wspomnienia! Świetny blog, już czekam na następny! :).
OdpowiedzUsuńKoniec .. ehh ..
OdpowiedzUsuńNie lb końców :/ Zresztą chyba jak każdy, ale no ... szkoda :/
Najlepszy moment .
Hmmm ..Chyba ten kiedy Ania i Kendall rozmawiają w szpitalu. Mówią sb wszystko. Nie kłócą się. ZDECYDOWANIE TAK.
Kolejne najlepsze po tym, to chyba to jak Kendall zabrał Anię do sb, gdzie Smith znów była przestraszona.
Tym 3 najlepszym był moment, w którym się pierwszy raz pocałowali :) GENIALNE .