Nothing lasts forever.
Nothing stays the same.
~~~~~~~~
- Dlaczego wszyscy są tacy drętwi? - zapytałem nie co głośniej niż zamierzałem, przez co kilku ciekawskich uczniów odwróciło się w moją stronę. Chłopaki spojrzeli najpierw na mnie, a później na siebie.
- Myślę, że nie na co dzień chodzi się w ciemnych okularach, kiedy na dworze nie widać nawet grama słońca... - mruknął Carlos popijając sok.
- To moja sprawa jak się ubieram. - powiedziałem wzruszając ramionami.
- Myślę, że to nie ma związku z Tobą, ale z Rebeccą... - powiedział szeptem Logan.
- Rebeccą Black? A co jej? - ponownie zadałem pytanie.
- Nic nie wiesz? - zdziwił się James.
- O czym?
Henderson głośno westchnął i zaczął czegoś szukać w swoim plecaku. Po chwili na stole leżała dzisiejsza gazeta, z przerażającym głównym tytułem.
- O to co się z nią stało... - odparł Logan.
Odłożyłem swoją kanapkę z powrotem na tacę i drżącymi rękami wziąłem gazetę.
- "Kolejna ofiara gwałtu. Seryjny gwałciciel, czy zwykły zbieg okoliczności?" - przeczytałem pod nosem główny temat prasy. Pośpiesznie przekręciłem kilka kartek i zabrałem się za dalsze czytanie - "Rebecca B. (17l.) kolejna uczennica University of California i kolejna ofiara napadu gwałciciela." - przerwałem czytanie i złożyłem gazetę. Nie mam zamiaru zadręczać się tą sprawą, akurat wtedy kiedy mam tysiące innych na głowie.
- A tak w ogóle to co z Charlottą? - pyta Carlos.
- Dobre pytanie... - mruczę i zabieram się z powrotem za jedzenie kanapki.
- Podobno starzy zapisali ją do psychologa. Dziewczyna w ogóle nie mówi i jest zamknięta w sobie... - mówi cicho Logan. - I nie sądzę, żeby wróciła do szkoły. Przynajmniej teraz. - dodaje po chwili.
- Oby szybko znaleźli tego dupka. - odzywa się James.
Też mam taką nadzieję. Nie rozumiem, jak w ogóle można coś takiego zrobić? Jednego dnia zniszczyć całe życie młodej dziewczyny. Nie mam pojęcia co one czują, ale myślę, że to nie jest tylko ból fizyczny, ale i psychiczny. Jak po tym można w ogóle żyć? A później założyć rodzinę? Strach przed puszczeniem swojej córki samej do szkoły, byłby chyba nie do wytrzymania każdego dnia, dla tych matek. Coś potwornego.
- Widzieliście dzisiaj Katelyn? - zapytał James. Podnoszę na nich wzrok i widzę jak każdy z nich kiwa przecząco głową.
- A Erin jest? - pytam.
- Tak, miałem razem z nią zajęcia ze sztuki. - odzywa się Logan.
- Może Pani Tarver boi się Kendalla? - pyta Carlos, na co wybuchamy śmiechem.
- Kto wie... - odpowiadam, kiedy uspokajamy swoje oddechy. - Ale nie może się przecież ukrywać w nieskończoność. I nie sądzę, żeby przepisała się do innej szkoły. Prędzej zrobiłaby to Panna Smith. - mówię ponuro patrząc się przed siebie, gdzie kilka stolików dalej siedzi Ania.
- Dlaczego nie powiedziała prawdy? - pyta Logan, również spoglądając na rozmawiającą brunetkę z Dustinem. W jego obecności jest zupełnie inną osobą. Czasami się nawet uśmiecha, co nigdy przedtem nie widziałem. Na przykład teraz chichocze zapewne z jakiegoś dowcipu Dustina. Wywracam oczami, kiedy tamta wręcz dusi w sobie śmiech zakrywając buzię dłonią.
- Katelyn musiała coś jej napisać. - odpowiadam nadal patrząc przed siebie. Nienawidzę tej dziewczyny. Z całego serca jej nienawidzę. Między innymi za to, co powiedziała wczoraj w parku. Za to, że powiedziała prawdę, kiedy ja nie chcę jej słuchać.
- Ona się uśmiecha. - stwierdza Carlos. Ma rację. Jej usta wyginają się w szerokim i szczerym uśmiechu.
- Znalazła sobie dobre towarzystwo, to dlaczego miałaby się nie uśmiechać? - mówi James, przeczesując swoje włosy. Dobre towarzystwo. Phiii, też mi coś. Dustin Belt i dobre towarzystwo, to jak Katelyn Tarver i bycie miłym. No, idealne połączenie. Wywracam oczami i popijam swoją wodę.
- Nie zaprzeczaj. Świetnie się ze sobą dogadują. - odparł Logan zwracając się w moją stronę.
- I co w związku z tym? - pytam ostro. - Nie obchodzi mnie to z kim ona gada i czy się uśmiecha, czy może płacze. Chociaż zdecydowanie wolę jak płacze i do tego z mojego powodu. - prycham pod nosem i krzyżuję ręce na piersiach. - Czy my na serio nie mamy o niczym ważniejszym do pogadania, tylko o Ani Smith i Dustinie Belcie?
Tamci milkną i wiem doskonale że temat tamtej dwójki jest zakończony. Przynajmniej na dzisiaj. Wiem o tym doskonale, że będzie on się ciągnął przez najbliższy rok.
W głowie pojawia się wczorajsze pytanie Ani:
Po co mnie uratowałeś?!
Dlaczego ją uratowałem? Dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej? Co mną ciągnęło, że wskoczyłem do chlorowanej wody, skoro mógłbym stać i patrzeć się jak ta tonie pod taflą zimnej wody? Co się ze mną dzieje? Co ona ze mną robi?
Przerwa pomału dobiega końca, a my opuszczamy stołówkę. Wyrzucam z głowy poprzednie pytania. Nie mam ochoty, ani czasu przejmować się tą dziwną dziewczyną. Ale i tak wiem, że kiedyś będę musiał odpowiedzieć sobie na te pytania. Kiedyś. Ale nie dzisiaj.
Razem z Jamesem idziemy do sali chemicznej, którą przeklinam już 3 rok. Nienawidzę chemii. Nie umiem chemii. I nie mam zamiaru się jej uczyć.
- Pan Schmidt. Nic nowego... - mówi rudowłosa kobieta, kiedy oddaje mój test, pisany tydzień temu. Tak jak się tego spodziewałem, na samej górze czerwonym długopisem znajdowała się moja naganna ocena - F. - Proszę Cię, abyś został na 5 minut po lekcjach. Muszę z Tobą porozmawiać.
Wywracam oczami, ale nic nie mówię. Znowu się zaczyna. Kolejny rok z rzędu będę użerać się z tą babką, która będzie mi grozić, że nie przepuści mnie do następnej klasy.
- Panna Smith? - zadaje pytanie nauczycielka i kiedy dostrzega brunetkę uśmiecha się szeroko. - Gratulacje, najlepszy wynik w klasie. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Ponownie wywracam oczami. Czy jest coś, co ta dziewczyna nie umie? A no fakt, zapomniałem. Pływać. Prycham pod nosem, kiedy sobie o tym pomyślę.
- Jak zauważyliście oceny są różne, ale i tak jestem zadowolona z Waszych wyników. - mówi klaszcząc w ręce. - No może nie wszystkich. - dodaje cicho spoglądając oczywiście na mnie. Uśmiecham się słodko, na co ta wzdycha i wraca do prowadzenia dalszej części lekcji. Nie mogę się skupić na tym co się dzieje. Moje myśli były totalnie zawładnięte wszystkim innym, ale na pewno nie chemią.
- Panie Schmidt! Zapraszam do mnie! - krzyczy kobieta, kiedy próbuję dyskretnie opuścić salę po dzwonku. Zatrzymuję się w pół kroku i zaciskam ręce w pięści. Po chwili odwracam się do niej z przyklejonym na ustach głupim uśmiechem, który dostaje każdy kogo nie chcę widzieć, ale nie mam zamiaru tego okazywać.
- Nie mam zamiaru się z Panem męczyć, przez kolejny rok. - oświadcza od razu zdejmując swój biały kitel.
- Ja z Panią też. - oświadczam, nie przejmując się konsekwencjami tego co powiedziałem. Jednak rudowłosa nauczycielka nie przejmuje się moim zdaniem. Chyba się już przyzwyczaiła. Z resztą, nie dziwię się. Ta kobieta nigdy nie miała ze mną łatwo i teraz też jej nie dam wygrać.
- Wiem, że to jest głupie prosić Cię po raz setny, o to byś przykładał się do nauki.
- Ma Pani absolutną rację. To jest bardzo głupie. - zaciskam usta w wąską linię, tak aby stłumić w sobie chichot, który za wszelką cenę chcę się wydostać.
- W tym roku nie będę Ci grozić, że zostawię Cię w tej samej klasie, bo to kompletnie Cię nie interesuje. - ciągnie dalej.
- Nareszcie Pani zrozumiała... - wzdycham teatralnie, ale to po raz kolejny ignoruje mój komentarz.
- Rozmawiałam na Twój temat z wieloma osobami, między innymi z Twoim trenerem. - nie podnosząc na mnie wzroku ciągnie swoją wypowiedź, a ja zaczynam robić się lekko zdenerwowany. - Jeżeli będziesz opuszczać się w nauce, nie tylko z chemii, ale też z innych przedmiotów możesz zostać wyrzuconym z drużyny.
Zamieram. Z wrażenia aż opieram się plecami o ławkę stojącą za mną. Ona nie mówi chyba poważnie. Jak to "wyrzucić"? Mnie? Nie mają takiego prawa! Jestem kapitanem drużyny! To ja odpowiadam za tą gromadę chłopaków! Gdyby nie ja, już dawno byśmy opadli na dno!
- To jest jakiś żart? - pytam zdenerwowany. - Może mi Pani pokazać, gdzie są ukryte kamery, żebym mógł pozdrowić rodziców?
- Masz czas do końca pierwszego semestru. To zależy od Ciebie. - kobieta kręci głową i wychodzi z sali, zostawiając mnie samego z kłębiącymi się myślami.
~*~
- Dustin mówił, że już dzisiaj będzie koniec remontu. - oświadcza z dumą w głosie Carla, kiedy wchodzimy do Dance Studio.
- To świetnie. - odpowiadam i uśmiecham się w jej stronę. Kiwam głową w stronę Gwen, która siedziała w recepcji. Dziewczyna jest ode mnie kilka lat starsza i miałam okazję z nią kilka razy pogadać. Jest bardzo sympatyczna, miła i bardzo otwarta na nowe znajomości.
Przechodzimy przez główny hol i kierujemy się w stronę dużego korytarza. Rozstaję się z Caroline w poczekalni, gdzie ona biegnie w stronę szatni, a ja udaję się w stronę sali tanecznej. Wszystkie ściany były zakryte szarą folią i nie mogłam dostrzec nowego wyrazu ścian. Głośno wzdycham i po chwili niepewnym ruchem otwieram szerzej drzwi, z których wydobywają się wolnej muzyki jazzowej. Wychylam głowę do środka, a później resztę ciała i z uwagą przyglądam się jak Dustin wykonuje swój układ. Nie zauważa chyba mojej obecności, bo tańczy dalej, tak jakby świat po za nim i tą sale wcale nie istniał. Z podziwem przyglądałam się jak jego mięśnie wykonują ogromną pracę podczas wysokich podskoków, czy obrotów. Był idealny w tym co robił. Doskonale wczuwał się w słowa mężczyzny śpiewającego o smutku, żalu i tęsknoty za swoją ukochaną.
Chęć podejścia bliżej jest znacznie większa, niż mogłaby mi się wydawać. Jednak nie chcę naruszać przestrzeni osobistej chłopaka. To jest jego czas, kiedy może pokazać co czuje, myśli. To jest piękne widząc, jak jego drogą do szczęścia okazują się zwykłe stawianie kroków do przodu, tyłu, w bok a może i nawet w górę. Jego ruchy może dla niego nowo poznanymi krokami, jednak ja już to gdzieś widziałam. Znam te ruchy. Te podnoszenia rąk i układanie palców w prawą, a nie w lewą stronę. To wszystko jest dziwnie dla mnie znajome. Wręcz przerażające.
- Długo już stoisz? - pyta uśmiechnięty chłopak, na co ja speszona odwracam wzrok.
- Jakąś chwilę. - mówię szeptem i pewnym krokiem wchodzę do środka.
- Podobało Ci się? - pyta mnie, w między czasie wyłączając stereo.
- To było... - urywam i znowu spuszczam głowę w dół. - Piękne. - kończę niepewnie i ukradkiem patrzę na jego reakcję.
- Cieszę się, że Ci się podobało. - oznajmia i szeroko się uśmiecha. Kieruję się w stronę mojego stałego miejsca, ale Dustin szybko mnie dogonił chwytając za moją dłoń.
- O nie, nie, nie. Dzisiaj jesteś drugim trenerem tańca. - mówi ciągnąc w swoją stronę. Chichoczę pod nosem i dopiero po jakieś chwili dostrzegam, że jego dłoń dalej trzyma moją w dosyć mocnym uścisku. Patrzę to na nasze splecione dłonie, to na oczy Dustina, który stał zdezorientowany. Po chwili przytomnieje i delikatnie zabiera swoją dłoń.
- Przepraszam. - bąka pod nosem i ze zdenerwowania przeczesuje swoje czarne włosy. Podnoszę rękę lekko do góry i okręcam ją na wszystkie strony. Nic. Zero bólu. Zero jakiegokolwiek cierpienia. Zero wspomnień.
- Jest.... Jest w porządku. - jąkam się próbując rozluźnić nie co atmosferę. - To gdzie są te dzieciaki? Gdybym była głównym trenerem, dałabym im porządną naganę, że spóźniają się na zajęcia.
Dustin zaczyna się głośno śmiać i już wiem, że nie będzie wypominał tego incydentu. To nie jest jego wina, że nie lubię jak ktoś mnie dotyka. Strach stwarza pewną blokadę, która uwalnia złe myśli dotyczące minimalnego dotyku. Boję się, że to może boleć, że dotknie mnie mocniej niż tego chcę i czy w ogóle będę w stanie znieść poczucia na swoim ciele inne. To nie jest łatwe. Jednak z każdym dniem wiem, że idę o jeden krok do przodu. Mogę spokojnie złapać rękę kogoś z domowników, ale nikogo innego. Teraz jak się również okazuje mogę i Dustina.
- Okej kochani, musimy brać się ostro do roboty, bo zawody zbliżają się wielkimi krokami. - mówi Dustin do gromadki dzieci, która pojawiła się po jakiś 15 minutach. - Chciałbym Wam przedstawić moją przyjaciółkę, Anię. - pokazuje na mnie ręką, a ja macham nieśmiało. - To jest Wasz drugi trener i proszę zachowywać się stosownie. - mówi poważnym tonem, a ja cicho chichoczę, przez co skupiam na sobie wzrok większości dzieci.
- Po prostu traktujcie mnie jak Waszą koleżankę, zgoda? - pytam z uśmiechem, na co w odpowiedzi dostaję kilka kiwnięć głowami.
- Proszę Pani! - mały chłopczyk podnosi rękę, a ja znowu chichoczę.
- Żadna proszę Pani, tylko Ania. Okej? - pytam chichocząc i spoglądam na Dustina, który przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Tańczysz może hip-hop Aniu? - odzywa się ten sam chłopczyk, a mi rzednie mina. Nerwowo oblizuję usta i ponownie patrzę na Dustina. Kurwa, no pomóż mi chociaż raz!
- Myślę, że to nie jest czas na rozmowy. Jeżeli chcecie wygrać, to musicie dużo ćwiczyć, prawda? - zmieniam szybko temat. Wypuszczam głośno powietrze, czując ulgę, że na razie nie będę musiała wracać do tego tematu. Gromadka dzieciaków szybko stanęła na równe nogi i zaczęła się rozciągać. Stanęłam na przeciwko Dustina i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Czemu się nie odezwałeś? - pytam go ostro.
- Bo sam byłem ciekaw odpowiedzi. - wzrusza ramionami jak gdyby nigdy nic.
- Rozmawialiśmy na ten temat i nie chcę do tego wracać...
- Nie Aniu. To Ty rozmawiałaś. - mówi przez zaciśnięte usta i robi jeden krok do przodu. - Jeżeli mamy ze sobą pracować, to zależy mi na zaufaniu i szczerości. A jak na razie nie dostaję ani jednego ani drugiego.
- To po co tu w ogóle jestem? Wiedziałeś doskonale na co się piszesz, proponując mi pomoc w prowadzeniu grupy. Ja tańczyłam. A z tego co wiem, to jest czas przeszły.
- W każdej chwili możemy zmienić go na teraźniejszy. - uśmiecha się drwiąco i wymija mnie.
Zaciskam mocniej zęby jak i powieki. W myślach odliczam od 10 w dół i próbuję się uspokoić. Czy on na serio nie może zrozumieć, że ja już nigdy, ale to przenigdy nie będę tańczyć?! Bardzo bym chciała, ale nie mogę! Cena jaką musiałabym zapłacić za wykonanie jednego obrotu, jest większa niż mógłby sobie nawet to wyobrazić.
Z resztą, skąd on może o tym wiedzieć? Wychował się w idealnej rodzinie i w idealnych warunkach i ma idealnie poukładane życie. Proszę Państwa, o to Idealny Dustin Belt! We własnej osobie! Do nabycia w bardzo okazyjnej cenie!
Ugh, ogarnij się Ania....
Zajęcia trwają już od ponad godziny i muszę przyznać, że całkiem dobrze mi idzie w roli "pomocnicy trenera". Daję kilka wskazówek, co do ustawienia, czy nawet zauważam drobne szczegóły w synchronizacji. Często Dustin przez to się denerwował, ale co na to poradzić. Chciał pomocy, to przecież ją ma. Jednak w sprawie niektórych pomysłów do zmiany układu nie przypadły mu do gustu i po prostu mnie zbywał. W sumie, to może nie powinnam aż tak bardzo się wtrącać. To jest jego zespół i to on tu rządzi. Ehh, już sama nie wiem co mam robić.
- Dzięki kochani. Z takim tempem na pewno uda nam się przygotować do zawodów. Do zobaczenia jutro. - krzyknął Dustin i tradycyjnie zaczął bić brawo. Po kilku minutach na sali ponownie zostaliśmy tylko we dwójkę i już tak bardzo mi to nie przeszkadza. Zauważyłam, że co raz częściej zostaję sam na sam z tym denerwującym chłopakiem, ale wiem, że nic mi nie zrobi. On chce mi pomóc. Tylko, że ja nie mam ochoty przyjmować jego pomocy.
- I jak? Podobało Ci się w roli trenera? - pyta z uśmiechem, pakując swoje rzeczy do czarnej torby.
- Nie było aż tak źle... - prycham pod nosem. - Przypominam, że miałeś mi coś pokazać.
- Tak wiem o tym. Ale myślę, że teraz jest za późno i Carla będzie się niecierpliwić. - bierze pęk kluczy i wychodzimy z sali, po drodze gasząc światło. - Co robisz w sobotę? - pyta ni z tego ni z owego. Otwieram szerzej oczy.
- Słucham? - pytam zbita z tropu.
- Pytałem, co robisz w sobotę? - ponownie zadaje pytanie. Wiem do cholery co powiedziałeś, tylko chciałam się upewnić, czy wiesz o co pytasz!
- Umm, nie wiem jeszcze. A co? - jąkam się lekko zestresowana.
- Chciałabyś może ze mną gdzieś jechać? - pyta niepewnie.
- W zależności gdzie.
- To będzie taka niespodzianka. I pokarzę Ci coś, co obiecywałem już w poniedziałek - uśmiecha się szeroko i spuszcza głowę w dół. - To co?
- No niech Ci będzie.
Chłopak podnosi głowę i widzę jak jego oczy wręcz tańczą z radości. Chichoczę pod nosem i przyśpieszam nie co kroku. Kiedy wchodzimy do poczekalni w środku było dosyć sporo ludzi. Między innymi rodzice dzieciaków, budowlańcy i facet w ciemnej marynarce, który rozmawiał z jednym robotnikiem.
- Co tu się dzieje? - pytam cicho chłopaka.
- Chyba będą pokazywać nowy wystrój. - mówi również cicho. Idziemy w stronę Caroline, która patrzy się przed siebie z szeroko otwartymi oczami.
- Patrz jaka długa zasłona. - pokazuje palcem na czerwoną kurtynę zasłaniającą główną ścianę. Ciekawa jestem ile czasu potrzebowali aby ją zawiesić. Przecież kiedy tu przychodziłam były same folie, a teraz, jak to określiła mała, długa czerwona zasłona.
- To jest dyrektor studia. - szepcze w moją stronę Dustin pokazując wzrokiem na faceta w ciemnej marynarce. Zaczął dziękować robotnikom i podszedł do złotego sznura, którym zrzucił kurtynę, a mnie aż serce stanęło.
- "Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce." - przeczytał dyrektor na głos, napis namalowany białą farbą na jasno fioletowym tle. Obok niego była duża, czarno biała fototapeta przedstawiająca bardzo znaną mi kobietę. - Katherine Cross. - dodał z uśmiechem.
Mój oddech lekko się przyśpieszył, a serce walić tak głośno, że miałam wrażenie, że wszyscy go słyszą. Po chwili wszystkie ściany zostały odsłonięte, a ja z wrażenia usiadłam na krześle.
- Wszystko w porządku? - zapytał mnie Dustin, który pochylił się w moją stronę. Przytaknęłam tylko, nie mogąc nic więcej zrobić. Szok zawładnął całym moim ciałem. Dopiero po jakiś kilku minutach, w końcu podniosłam się z siedzenia i zaczęłam rozglądać się po całym korytarzu. Wszędzie wisiały Jej zdjęcia. Katherine uśmiechnięta, Katherine poważna, Katherine zdziwiona i wiele innych jeszcze oblicz Katherin. Moje oczy wypełniły się łzami, ale za wszelką cenę starałam się, aby nie ujrzały światła dziennego. Dlaczego Ona? Dlaczego Jej zdjęcia wisiały praktycznie na każdej ścianie?
- "To zabawne jak z dni na dzień nic się nie zmienia, a kiedy obejrzysz się wstecz, wszystko wydaje się inne." - przeczytał Dustin stojący za mną. - To jeden z moich ulubionych cytatów. - oświadczył z dumą w głosie.
Popatrzyłam na niego przez chwilę, a potem skierowałam swój wzrok przed siebie. Tym razem ściana była biała, ozdobiona jednym dużym zdjęciem zrobionym podczas obrotu, a obok niego był zamieszczony przeczytany przez Dustina cytat.
- Wspaniała kobieta. - westchnął głośno chłopak. - Pełna optymizmu i energii. Jako dziecko, wielokrotnie oglądałem jej występy i wciąż nie mogę się nadziwić, jak swobodnie poruszała się po scenie.
Każde słowo, wypowiedziane przez Dustina, było wypełnione stu procentową prawdą. Wiedziałam doskonale jaka była Katherine Cross. Sama mam takie nazwisko. Ale już go nie używam.
- Jednak jak zwykle coś musiało stanąć na drodze. - ciągnął dalej.
Jezu, Dustin wiem! Wiem o tym doskonale! Sama siedziałam przy niej w szpitalu, kiedy ona ostatnimi siłami próbowała oddychać! Nie musisz mi tego mówić! No ale przecież, skąd Ty o tym możesz wiedzieć, że ja wiem....
- Rak wyssał z niej całe szczęście.
Zamknij się! W tej chwili!
- Pamiętam jak przeczytałem artykuł w gazecie, o tym, że nie żyje. Na pierwszej stronie widniały zdjęcia z pogrzebu. Przyszło wiele ludzi. I wszyscy byli smutni, bo stracili żywego anioła.
To też pamiętam. Było bardzo dużo ludzi. Z tego co mówili mi w szkole. Bo ja... Ja nie byłam na pogrzebie... On mi nie pozwolił, żebym poszła...
- I chociaż miałem zaledwie 10 lat, to płakałem.
Żebyś Ty wiedział ile ja płakałam. I nadal płaczę. I chyba zaraz to też zrobię, jeżeli nie zamkniesz tej swojej mordy.
- Pytałaś się mnie, czemu tańczę. Odpowiedź znajdziesz w tej kobiecie. - uśmiechnął się blado i spojrzał w dół. - To ona mi pokazała, że warto walczyć do końca. Że mam się nie poddawać. Bo ona tego nie zrobiła.
Ta "ona" to jest moja matka. Moja kochana mama, za którą niewyobrażalnie tęsknie. Spoglądając na zdjęcie już nie mogłam powstrzymać łez. Nie mogłam patrzeć na jej roześmianą twarz, kiedy ja tak cholernie za nią tęskniłam. Nie mam pojęcia, czy Ona o tym wie, czy nie. Bo gdyby wiedziała, nie zostawiałaby mnie samej. Tak się przecież nie robi...
- Skąd o niej tak dużo wiesz? - w końcu odzyskuję zdolność do mówienia i od razu żałuję mojej decyzji. Mój głos był lekko zachrypnięty, przez co tamten odwrócił się w moją stronę i spojrzał się w zapłakane oczy.
- Szukałem wszędzie. Chciałem o niej wiedzieć wszystko. Musiałem przecież znać informacje o osobie, która pokazała mi drogę w życiu.
Przynajmniej Tobie, bo mi już nie zdążyła.
- Najdziwniejsze jest to, że nic nie wiadomo o jej rodzinie... - dążył temat, a ja zesztywniałam. - Miała męża, to na pewno. Ale nie wiadomo gdzie on teraz jest. Wiele razy widziałem zdjęcia z jakąś dziewczynką, ale nigdy nie było mówione kim ona jest. Może córką? A jeśli tak, to co z nią się stało?
Stoi przed Tobą, głąbie...
- W sumie, jak tak patrząc na to zdjęcie. - pokazał palcem na kolorową fotografię na ścianie obok. - Mógłbym przyznać, że jesteś do niej podobna. - uśmiecha się szeroko. - No popatrz tylko.
- Yyy... Wydaje Ci się. - kręcę głową i oddalam się szybko. Cholera, cholera, cholera! I co teraz?!
- Praktycznie ten sam kolor włosów. - ciągnął Dustin. - I ten uśmiech. - zachichotał. - Jedynie oczy...
- Możemy już iść? - pytam zdenerwowana zapinając swoją kurtkę. - Jestem zmęczona.
Chłopak popatrzył jeszcze przez chwilę na zdjęcie i po chwili, która wydawała się wiecznością, skinął głową. Spojrzałam na Caroline, grzecznie siedzącą na wysokim krześle i machała nóżkami, które wisiały w powietrzu. Pokazałam jej, że już wychodzimy na co ona posłusznie zsunneła się z krzesła i skierowała się w stronę wyjścia.
Droga powrotna mijała w licznych rozmowach, dotyczące układu dzieciaków. Dustin co chwile mówił mi nowe pomysł, a ja tylko przytakiwałam, ewentualnie poprawiałam. W głowie nadal miałam obraz wystroju wnętrza Dance Studio. Dlaczego motywem przewodnim wzięli właśnie Ją? Kim Ona była, że aż Dustin się Nią zachwyca? Nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Na zajęciach przedstawiłeś mnie jako swoją przyjaciółkę. - wypaliłam od razu.
- No i? - zapytał niepewnie Dustin. - Nie jest tak?
- Bardziej bym określiła koleżanka. - przechyliłam głowę wydymając usta, a Dustin głośno westchnął.
- Okej, podkreślę to na następnych zajęciach.
Po kilku minutach w końcu doszliśmy do domu. Pożegnaliśmy się z chłopakiem i razem z Carlą skierowałyśmy się w stronę jasno oświetlonego budynku.
Powitania z Jade i Danielem minęły dosyć szybko, tak samo jak i kolacja przy której nie obyło się bez rozmowy na temat Rebecchi. To już kolejna, skrzywdzona dziewczyna, a sprawca nadal jest na wolności. Nie wierzę w przypadki, dlatego sądzę, że te dwa ataki były dokonane przez tego samego gnojka, który nieźle się bawi robiąc policję w bambuko. Ciekawa jestem tylko na jak długo...
Po skończonej kolacji udałam się do swojego pokoju, który lekko ogarnęłam z walających się książek i ubrań. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam odprężającą kąpiel i po 30 minutach leżałam już w łóżku z laptopem na nogach i telefonem, który zabrzęczał informując o nowej wiadomości. Zmarszczyłam brwi, dziwiąc się, że ktoś wysłał mi SMS-a.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Kompletnie zapomniałam, że Dustin ma mój numer. Od razu zabrałam się za napisanie odpowiedzi.
Położyłam telefon na szafce nocnej i ponownie zatopiłam nos w laptopie, gdzie oglądałam zdjęcia z Jesiennego Balu. Muszę przyznać, że Katelyn w długiej, śliwkowej sukni wyglądała całkiem dobrze. Nic dziwnego, że została królową balu.
Nagle przypomniałam sobie osobę, która niechętnie jest widziana w mojej głowie. Nie trudno jest zgadnąć o kogo chodzi... Zastanawia mnie tylko, kto mu to zrobił? Dlaczego przyszedł dzisiaj z zaczerwienionym policzkiem? Już nie wspomnę o okularach przeciw słonecznych, które zasłaniały pewnie duże limo.
Dlaczego tak się zachowuje? Dlaczego jest chamski, arogancki i... Zimny? Co on takiego skrywa przed światem, że nie dopuszcza nikogo do przeszłości?
Parsknęłam śmiechem. W sumie kogoś mi on przypomina i to bardzo dobrze. Przecież każdy ma tajemnice, nie? I nie każdy chce, aby zostały one ujawnione.
Prawda Aniu?
~~~~
____
Jejuuu, tak bardzo chciałabym Wam podziękować za wszystkie miłe słowa jakie od Was dostaję ;* Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to wpływa na to co piszę, bo wiem, że mam dla kogo ;3 Takich czytelników jak Wy mogą mi zazdrościć inne blogi ;>
Bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzoooooo Wam dziękuję! ;********
Rozdział jest dla mojej przyjaciółki, która męczy mnie już od tygodnia, że chce dedykację. Tak Paulina, to dla Ciebie ;*
Aa pierwsza. Nareszcie. Wspaniałe uczucie. Przeczytałam już w nocy, ale nie skomentowałam, bo za zmęczona byłam. Mnie też zadziwia fakt, że Ania się uśmiecha. I ten Kendall. Wciąż zagadką. Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńQrde druga... Też przeczytałam w nocy, ale byłam na fonie... LUJ! Zdziwił mnie fakt, że na pierwszym SMSie jest 9:43 PM, a na drugim 9:45 AM... MAGIC! <--- I nagle kojarzy mi się cover Kendalla "Rude"... Kendall chyba będzie musiał wziąć korepetycje u Ani, bo go wywalą z drużyny... Ania się uśmiecha? Cóż nie dziwię się, też mam wielkiego doła, straconych przyjaciół i jestem sama, a jak puszczę sobie filmik z Dustinem "Dustin Belt vine 2013/14" to czuję się lepiej :) Super rozdział, zabawny (strasznie zabawny, musiałam się powstrzymać od śmiechu, bo było grubo po północy). Czekam do.. do... NIEDZIELI?! Co?! Tak długo?! :(((
OdpowiedzUsuńjezu jak to bosko opisałaś to o Ani i jej mamie
OdpowiedzUsuńnormalnie miałam lzy w oczach
jak ja chce żeby Dustin się o tym dowiedział :)
Rozdział cudowny!!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie podobają mi się relacje Dustina z Anią.
Pozdrawiam ;*
Szkoda,mi że Dustin teraz się nie dowiedział o jej mamie, mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach się dowie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na to, jaka będzie jego reakcja *__________* i jestem ciekawa co to za miejsce, gdzie Dustin chce ją zabrać:3
Czekam na next :D
dziadziadzia dzieki! <3 masz szczescie ze nie zapomnialas ;*
OdpowiedzUsuńA co do rozdzialu:
Po 1. Wszystkie twoje rozdziały są boskie..kocham czytac tego bloga
Po 2. Bardzo fajnie, ze piszesz takie dlugie rozdziały
Po 3. Nie wiem dlaczego, ale cos mi swita, ze ten gwałciciel to moze byc jej ojciec
Po 4. Pisz kolejny rozdzial jak najszybciej... Chce sprawdzić czy mam dobre przeczucie :D
Niesamowite, masz genialny dar do pisania.. Można się poczuć jakby było się w obecności bohaterów i przeżywało to wszystko z Nimi :). Strasznie podobał mi się fragment jak Dustin opowiada Ani o jej zmarłej Mamie. I jak Ona w myślach go podsumowuje :). Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :).
OdpowiedzUsuńMała sprawa :). Skąd wzięłaś szablony na wiadomości SMS? Szukałam tego wszędzie, a nie mogę znaleźć ;o.
Pozdrawiam ;* .
Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na następny :-) /Gwiazda1900 z aska
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, że komentarz będzie krótki i bez ładu ale nie mam do tego głowy.
OdpowiedzUsuńWięc tak, to co Ci piszę zawsze. Cudowny rozdział ❤
Wydaje mi się, że wszyscy są zdziwieni uśmiechem Ani.
Czekam
Super rozdział !Zresztą jak wszystko co piszesz:)
OdpowiedzUsuńDustin jest tak...tak opiekuńczy w stosunku do Ani.Wydaje mi sie że są rodziną czy coś w tym stylu.Mam nadzieje że Dustin w końcu zdobędzie pełne zaufanie Ani i dowie sie o jej mamie.:)
Kurcze ..strasznie ciekawi mnie ten sekret który skrywa Ania, i jeszcze ta blizna ...ktoś ją bił ??Nie wiem...ale dobra , jak już wcześniej wspomniałam super rozdział!Z niecierpliwością czekam na kolejny;)
Głowy pękającej od pomysłów:)
Monika.
Nastepny prosze:*
OdpowiedzUsuńO rany.. Popłakałam się jak opisywałaś co czuje Ania.... Jezuu dawno nie byłam tak wzruszona czytając imagina... Jesteś cudowna, imagin też<3 po prostu kocham cię
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńDustin? A gdzie ty chcesz zabrać nasza Anie?
Hahahaaha
Super opisałaś uczucia Ani jak myśli i widzi na tych plakatach i zdjęciach swoją mamę.
Miałam łzy w oczach...
Kocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
Jestem Twoją fanką. <3
Kocham <3