czwartek, 9 października 2014

Rozdział 11 "Dwa światy, dwie różne osoby."

I might look all innocent.
But the embers are burning inside of me.
~~~~~~~~


- Uważaj na siebie. - westchnęła Jade parkując przed szkołą. - Nie mam ochoty drugi raz odwozić Cię ze szpitala.
- Uwierz mi, ja też tego nie chcę... - mruczę pod nosem i odpinam pas bezpieczeństwa.
- Ktoś na Ciebie czeka, czy mi się wydaje? - pyta mnie Jade i wskazuje głową na osobę stojącą przed bramą z założonym kapturem na głowę, jednak i tak wiedziałam kim jest.
- To Dustin. - odpowiadam i biorę swoją torbę. - Do zobaczenia później. - mówię głośno i wychodzę z samochodu. Zakładam swój kaptur od kurtki i kieruję się w stronę chłopaka, ale słysząc znajomy trzask drzwi od samochodu, odwracam głowę w stronę audi.
- Co Ty robisz? - pytam Jade, która zaraz pojawiła się koło mnie.
- Nic co mogłoby Ci zaszkodzić. - odpowiada z uśmiechem i przyspiesza kroku, a ja próbuję ją dogonić. Docieramy do żelaznej bramy, przy której stał uśmiechnięty Dustin.
- Dzień Dobry Pani Smith. - wita się grzecznie, a ja wywracam oczami.
- Witaj Dustin - Jade uśmiecha się szeroko, na co tamten odpowiada jej tym samym. - Mogę mieć do Ciebie małą prośbę? - pyta go szybko, a ja spoglądam na nią pytającym wzrokiem.
- Oczywiście. - odpowiada spoglądając niepewnie w moją stronę, na co ja tylko wzruszam ramionami.
- Pilnuj Ani, bo znając życie znowu wpadnie do basenu. - zaczęła chichotać pod nosem, a ja spojrzałam na nią z zażenowaniem.
- Oczywiście. Nie spuszczę z niej oka. - odparł Dustin, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę rozbawienia.
- Dzięki bardzo. Także, miłego dnia Wam życzę. - macha rękoma i szybko odchodzi w stronę samochodu, w którym czekała na nią Caroline. Kiedy samochód Jade zniknął z mojego pola widzenia, spojrzałam na Dustina, który jak zwykle zaczął się śmiać.
- Nic nie mów. - warknęłam i wyminęłam go.
- Hej, nie uciekaj! - krzyknął za mną. - Pamiętaj, że dzisiaj jesteś pod moją opieką.
- Nie pomagasz Dustin! - krzyknęłam nawet nie odwracając głowy w stronę chłopaka. Kiedy w końcu weszłam do budynku, od razu rozpięłam swoją kurtkę i skierowałam się w stronę mojej szafki. Próbowałam zignorować niektóre komentarze dotyczące mojej osoby i założę się, że gdyby oczy miałby taki czerwony laser, byłabym namierzona przez każdego ucznia University of California. Otwierając szafkę miałam nadzieję, że wypadnie z niej dobrze znana mi żółta karteczka, jednak przeliczyłam się.
- Nie masz dzisiaj angielskiego. - słyszę nad sobą głos Dustina, który już zdążył się przebrać. - Zamiast niego masz zastępstwo z Helrisem.
- Ten od informatyki? - pytam marszcząc brwi.
- Tak. - kiwa głową, a ja zamykam szafkę. - Daj mi Twój telefon. - mówi poważnym tonem.
- Po co Ci? - pytam zdezorientowana.
- Po prostu mi go daj.
Wyciągnęłam komórkę z torby i podałam chłopakowi. Ten zaczął coś wpisywać i po chwili z powrotem mi oddał moją własność.
- Mamy dopiero razem 3 lekcję. W razie jakby się coś działo, pisz do mnie. - tym razem wyciąga swój telefon i również coś w nim zapisuje. - Nie zapomnij, że teraz będziesz razem w jednym pomieszczeniu z Katelyn, Kendallem i Jamesem. Nie rób nic głupiego.
- Czy ja mam 5 lat? - pytam odchodząc od niego kilka kroków. - Poradzę sobie sama.
- Ostatnim razem kiedy tak mówiłaś, wylądowałaś w basenie...
- Proszę Cię, nie przypominaj mi o tym. Jasne? - upewniam się patrząc na niego błagalnym spojrzeniem, na co on kiwa głową.
- Gilles zwolni Cię z któreś lekcji. Mam nadzieję, że nie muszę Ci pisać co masz powiedzieć.
W odpowiedzi wywracam tylko oczami, na co tamten parska śmiechem. Wchodzimy na drugie piętro, gdzie kolejni uczniowie bacznie przyglądają się naszej dwójce.
- Czy oni nie mają nic lepszego do roboty, tylko gapić się na nas? - pytam cicho.
- Nie martw się. - głośno wzdycha i rozgląda się po korytarzu. - Uważaj na Katelyn. No i na Kendalla z resztą też. - znowu mnie ostrzega, a mi zaczyna się robić niedobrze od tych wszystkich zakazów i nakazów. - Czekaj na mnie, jak skończy się lekcja. Nigdzie nie chodź sama i...
- Do łazienki też ze mną pójdziesz, czy dasz mi na tyle wolnej przestrzeni, że będę mogła sama załatwić swoje potrzeby fizjologiczne? - przerywam jego monolog.
- Widzę, że dobry humor trzyma się Ciebie już od samego rana. - znowu ten jego poważny ton. - Jestem ciekaw kiedy Cię opuści...
- Miej nadzieję, żeby utrzymał się do jednej godziny... Co jest z Bridgit? - pytam zmieniając temat. Zatrzymujemy się przy parapecie, na który od razu siada Dustin.
- Wraca dopiero w sobotę. W przyszłym tygodniu powinna być. - wzrusza ramionami i kolejny raz rozgląda się po korytarzu. Głośno westchnął, kiedy po całej szkole rozbrzmiał donośny dźwięk dzwonka. - Będę się zbierał, mam teraz matematykę. - zeskakuje z parapetu i staje na przeciwko mnie. - Trzymaj się mała.
Mrugnął jeszcze okiem i poszedł w stronę schodów na kolejne piętro szkoły.
Odprowadzam go jeszcze wzrokiem i chyba Dustin to wyczuł, bo za chwilę odwrócił się w moją stronę i uniósł dwa kciuki do góry, na co ja parsknęłam śmiechem. Zdecydowanie polubiłam tego Dustina. Jest zawsze uśmiechnięty i pełen optymizmu, co widać na pierwszy rzut oka. Totalne przeciwieństwo ode mnie.
Poprawiłam swoją torbę na ramieniu i skierowałam się w stronę otwartej pracowni informatycznej, do której kierowali się już uczniowie.
-... Macie zachowywać się tak, jakby Was tu nie było, zrozumiano? - pytał młody mężczyzna opierający się o swoje biurko. - Zajmujcie swoje stanowiska i macie być cicho. Nie chcę Was słyszeć.
Wywróciłam oczami i usiadłam w rogu sali, gdzie miałam doskonały widok na nowo wchodzące osoby. Włączyłam komputer i zalogowałam się na moje szkolne konto. Pulpit od razu rozjaśnił się logiem szkoły i kilkoma folderami, które praktycznie rzecz biorąc nie były mi do niczego potrzebne. Nie musiałam długo czekać, a do sali weszli typowo spóźnieni moi prześladowcy. Ciarki mi przeszły, kiedy do moich uszu dotarł ten sztuczny śmiech Katelyn. Próbowałam nie zwracać na nich uwagi i schować się za monitorem, na tyle żeby przynajmniej nie musiała widzieć mojej twarzy. Nie wiem czy mi się udało, czy nie, ale po kilku minutach w pracowni rozchodziła się głucha cisza, przerywana jedynie kliknięciami myszki, czy też klawiatury.
Postanowiłam przeczytać kilka informacji na temat wystawy Jade. Może dowiem się, dlaczego aż tak bardzo się tym przejmuje. W wyszukiwarkę wpisałam "Wystawa What I Value Most Jade Smith, 2014r.". Wyświetliła mi się główna strona wystawy i zabrałam się za czytanie. Jednak nim minęła minuta, na moim pulpicie pojawił się komunikat o nowej wiadomości na szkolnej poczcie e-mail. Niepewnie rozejrzałam się po klasie, ale wszyscy uczniowie byli zajęci swoimi sprawami. Kliknęłam na komunikat i zacisnęłam mocniej usta ze zdenerwowania.


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Twoje zdrowie.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:07 a.m.
Adresat: Anna Smith

Jak się czujesz?
K.


Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Schmidt? Napisał? Do mnie? Kręcę głową. I po co mu to do wiadomości? Żeby się ze mnie pośmiać? A może, na serio chce wiedzieć... Nie. Nie zapomnijmy, że to jest Kendall Schmidt. Chłopak, który myśli, że wszystko może zrobić. Chłopak, który jest w paczce z rozwydrzonymi nastolatkami i on sam wcale nie jest lepszy od nich. Chłopak, który mnie uratował...
Klikam na nową wiadomość.



Nadawca: Anna Smith
Temat: Moje zdrowie.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:10 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt


Bywało lepiej, dziękuję. I nie tylko za to...
A.


Klikam WYŚLIJ. Otwieram z powrotem przeglądarkę internetową i ponownie zabieram się za czytanie informacji na temat wystawy Jade. Zdążyłam przeczytać zaledwie dwie linijki i po raz kolejny pojawiło się okienko z informacją o nowej wiadomości.


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Uważaj.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:12 a.m.
Adresat: Anna Smith.


Następnym razem uważaj. Nie mam zamiaru prać moich ubrań w chlorowanej wodzie. Zdecydowanie wolę moją pralkę.
K.


PS.
Naucz się pływać.


Prycham pod nosem i od razu zabieram się za pisanie odpowiedzi.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Nigdy w życiu.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:14 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt


Wcale nie musiałeś moczyć swoich ubrań. Nikt Ci nie kazał wskakiwać do basenu. Jednak dziękuję, za to co zrobiłeś.
A.


PS.
Nigdy w życiu.


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Panna K.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:16 a.m.
Adresat: Anna Smith


Po prostu zapomnijmy o tym, okej?
Trochę dziwnie się zachowam, bo przecież gramy w przeciwnych drużynach, ale... Uważaj na Katelyn. A w szczególności, kiedy będziesz wezwana do dyrektora.
Tak samo jak Ty i ja chcemy aby Katelyn dostała zasłużoną karę.
K.


PS.
Może czas najwyższy? Kto wie, co się jeszcze może zdarzyć.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Przeciwne, a jednak wspólne drużyny.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:19 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt

Jak mam zapomnieć skoro nawet nie mogę przejść normalnie korytarzem, bo wszyscy się gapią jak na idiotkę, która nie umie pływać (po części to prawda...)?
Słyszałam, że Katelyn nastawiła wszystkich przeciwko Tobie. Dziwię się, tylko dlaczego? Czy przypadkiem nie gracie w tym samym zespole o nazwie: "Zniszczyć Annę Smith"?
Nie podoba mi się to wszystko...
A.


PS.
Sugerujesz coś?


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Nie byłbym tego taki pewien.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:21 a.m.
Adresat: Anna Smith


Uważasz, że tylko Ciebie mamy pod ostrzałem? Jeśli tak, to się grubo mylisz.
Co do "normalnego przejścia korytarzem" to nie tylko Ty masz z tym problem. Jednak, uważam, że chyba jestem w gorszej sytuacji, bo jestem głównym sprawcą poniedziałkowego wydarzenia.
Dustin Ci o wszystkim powiedział? Dosyć blisko się trzymacie, jak na pierwsze dni.
Jeszcze jedno: Gratuluję wytrwałości i zostania w University of California. Rzadko kto zostaje w szkole po 2 pierwszych tygodniach, jeśli jest się pod ostrzałem Tarver i Schmidta. Co nie oznacza, że przerywamy atak.
K.


PS.
Tylko ostrzegam. Następnym razem nie mam zamiaru Cię ratować.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Twoje poczucie humoru wręcz rozłożył mnie na łopatki <sarkazm>.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:24 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt


Ostrzegasz mnie przed samym sobą? Ależ Ty jesteś mega tajemniczy! Założę się, że drugie oblicze Schmidta kryje się pod czarną kominiarką, z pod której wydobywają się groźne rozkazy swoich ofiar!
Co masz do mnie i do Dustina? Nie podoba Ci się, że z kimś rozmawiam? Żałosne...
Mam się zacząć bać teraz, czy dopiero za 5 min.? Już nie mogę doczekać się kolejnych pogróżek, kompromitujących sytuacji i czego Wy tam wymyślicie. Ale powiem Ci jedno: Ja się nie poddam. Nie mam zamiaru przez jakąś bandę rozwydrzonych nastolatków zakończyć naukę w University of California.
A.


PS.
Następnym razem po prostu zostaw mnie w spokoju.


Głośno wypuszczam powietrze i spoglądam na stanowisko Schmidta, gdzie chłopak nie odrywa oczu od monitora. Obok niego siedzi Maslow, a jeszcze dalej pani Tarver, która bacznie przyglądała się mojej osobie. Jej spojrzenie wręcz wywiercało dziurę w moich oczach, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Wywróciłam tylko oczami i myślami wróciłam do wiadomości Kendalla. Kolejna już zagościła w mojej skrzynce odbiorczej.


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Cieszę się, że Cię rozbawiłem.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:27 a.m.
Adresat: Anna Smith


Masz tak samo nie wyparzoną buzię w realu jak i w internecie.
K.


PS.
Następnym razem nie wchodź mi w drogę.


Do głowy wpadł mi pomysł, który od razu chciałam zrealizować.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Dwa światy, dwie różne osoby.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:29 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt


Za to Ty jesteś zupełnie inny i zdecydowanie wolę rozmawiać z Tobą w taki sposób.
Dlaczego aż tak bardzo zależy Ci, aby wszyscy dookoła Ciebie cierpieli? Dlaczego prześladujesz? Dokuczasz? Obrażasz? Jaki to ma cel? Co ja Ci zrobiłam, że muszę znosić Twoje i Katelyn durne pomysły, dotyczące poniżenia?
A.


PS.
Przestań się rządzić.


Wysłałam wiadomość i rozłożyłam się na krześle. Minęła minuta... 2... 3... 5... i nic. Czyżby pan Schmidt nie wiedział co ma napisać? Prycham pod nosem, zadowolona ze swojego pomysłu. Po raz kolejny zabrałam się za czytanie oficjalnej strony wystawy Jade. Tym razem udało mi się przeczytać większość, jednak i tak nie do końca, gdyż ponownie pojawiło się okienko z informacją o nowej wiadomości. Z uśmiechem na ustach klikam w odpowiednim miejscu, ale nadawcą jednak nie okazał się być Kendall.


Nadawca: Katelyn Tarver
Temat: Tęskniłam.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:26 a.m.
Adresat: Anna Smith


Cieszę się, że w końcu raczyłaś pojawić się w naszej szkole. Jednak tak samo jak się cieszę, tak samo się martwię. A to wiesz dlaczego? Twój... Kolega, Dustin Belt, będzie miał spore kłopoty. I nie tylko on, ale też Bridgit no i może... Ta słodka mała dziewczynka.
Uwierz mi, mogę zrobić wszystko, żebyś tak samo szybko opuściła tą szkołę, jak przyszłaś do niej.
Ale jeżeli aż tak bardzo zależy Ci na tych osobach, wystarczy jedno słowo a zostawię ich w spokoju.


Katelyn Tarver, Królowa Jesiennego Balu oraz Przewodnicząca Samorządu Szkolnego University of California.


Co ona znowu ode mnie chce?! Nie mogę mieć chociaż jednego dnia spokoju? Dyskretnie spoglądam na jej stanowisko, ale Katelyn była zajęta rozmową z Erin. Klikam na nową wiadomość.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Czego chcesz?
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:29 a.m.
Adresat: Katelyn Tarver


Co znowu wymyśliłaś i co mam zrobić, żebyś w końcu odczepiła się ode mnie?
A.


Nadawca: Katelyn Tarver
Temat: Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła.
Data: 09.10 .2014r.
Godzina: 08:31 a.m.
Adresat: Anna Smith


Zadajesz zbyt dużo pytań, Anno.
Byłaś już u dyrektora poskarżyć się na mnie, czy dopiero idziesz?


Katelyn Tarver, Królowa Jesiennego Balu oraz Przewodnicząca Samorządu Szkolnego University of California.


Nadawca: Anna Smith
Temat: Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:33 a.m.
Adresat: Katelyn Tarver


A co Cię to obchodzi? Myślę, że to nie jest Twój interes.
A.


Nadawca: Katelyn Tarver
Temat: Lepiej uważaj co mówisz.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:36 a.m.
Adresat: Anna Smith


Czyli jeszcze nie byłaś. I słusznie. Powiem Ci jedną rzecz: Jeżeli zeznasz przeciwko mnie, Dustin, Bridgit, Twoja siostra i wszyscy, na których Ci zależy będą cierpieć. Mogę zrobić wszystko, żeby każdy z nich poczuł moją zemstę, a Ciebie zostawię na końcu. Także, uważaj lepiej co mówisz, bo każde słowo może zostać użyte przeciwko Tobie.


Katelyn Tarver, Królowa Jesiennego Balu oraz Przewodnicząca Samorządu Szkolnego University of California.


Ostatnią wiadomość Katelyn przeczytałam chyba z 5 razy. Wszyscy mogą ucierpieć? Niby w jaki sposób ona chce to zrobić? Nie raz i nie dwa udowodniła mi, że może zrobić wszystko co jej się doszczętnie podoba. Ale dlaczego w to wszystko miesza Dustina? I Caroline? Aż tak bardzo jej zależy, żebym cierpiała? Tylko, dlaczego?
Kiedy na pulpicie pojawiła się informacja o nowej wiadomości wręcz podskoczyłam ze strachu na krześle. Obawiając się najgorszego, otworzyłam e-mail.


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: To jest o wiele trudniejsze niż ci się wydaje.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:41 a.m.
Adresat: Anna Smith


Każdy z nas przeszedł przez coś, co go cholernie zraniło. I uważam, że to tyczy się również Ciebie.
Wiem, że piszesz z Katelyn, ale nie zapomnij, że na tę chwilę obecną gramy razem. Łączy nas jeden cel i bardzo zależy mi, aby go zrealizować.
K.


PS.
Mam się przestać rządzić? Nigdy.


Głośniej wypuszczam powietrze, widząc nadawcę i tekst wiadomości. Na szczęście to nie Katelyn. Jednak wiadomość Kendalla w niczym mi nie pomogła.


Nadawca: Anna Smith
Temat: To się nazywa PRZESZŁOŚĆ.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:45 a.m.
Adresat: Kendall Schmidt


Mam być razem z Tobą w zespole? Po moim trupie!
A.


PS.
Dlaczego?


Nadawca: Kendall Schmidt
Temat: Być może.
Data: 09.10.2014r.
Godzina: 08:47 a.m.
Adresat: Anna Smith


To się da załatwić szybciej, niż Ci się wydaje.
Do czasu spotkania u dyrektora, trzymaj się z dala od Katelyn. Zrób wszystko, żeby nie wchodzić jej w drogę, zrozumiano?
K.


PS.
Lubię mieć nad wszystkim kontrolę.


Nie odpisałam mu. Nie miałam pojęcia co, a po drugie uważam, że to żałosne komunikować się przez wiadomości e-mail, kiedy siedzi się w odległości od siebie kilku metrów.
Do końca lekcji zajęłam się swoimi sprawami. Nie interesowało mnie, że dostałam aż 3 nowe wiadomości. Chciałam w spokoju poczytać i nie miałam ochoty na kłótnie z Panią Tarver i z Panem Schmidtem.
Kiedy zadzwonił dzwonek posłusznie wyłączyłam komputer i wyszłam jako pierwsza z klasy. Stanęłam przy parapecie, gdzie godzinę temu zostawił mnie Dustin. Mój wzrok skierowany był w stronę pracowni informatycznej, z której pomału wychodzili kolejni uczniowie. Zdziwiło mnie to, że pani Tarver i Sanders wyszły o wiele wcześniej niż Schmidt i Maslow. Do tych dwóch dołączyli jeszcze Henderson i Pena, którzy najpierw obrzucili mnie badawczym spojrzeniem, a dopiero później zaczęli rozmawiać z Kendallem i Jamesem.
- A jednak przeżyłaś. - usłyszałam za sobą głos Dustina. Szybko się odwróciłam i wzruszałam ramionami.
- Jak widać.
- Mam nadzieję, że obyło się bez bliskich spotkań z blondi? - zapytał mrużąc oczy. Kiwam głową i odchodzę od okna.
- Idziemy? - pytam poprawiając torbę na ramieniu.
- Jutro masz test z matematyki od początku roku szkolnego. A na chemii idziemy do dyrektora.
- Idziemy? - pytam marszcząc brwi.
- Ty, ja, Schmidt, Maslow, Tarver, Sanders i chyba jeszcze Pena i Henderson.
Czyli mam jeszcze cały dzień na zastanowieniem się, co takiego mam powiedzieć. Jeżeli Katelyn mówiła prawdę, Dustin i Caroline są w niebezpieczeństwie. Jednak z drugiej strony, jeżeli powiem, że to Schmidt mnie wrzucił, będzie miał niezłe kłopoty, a to przecież on mnie uratował. Co mam robić?


*


- Czy ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego po raz kolejny tutaj siedzę? - pyta zdenerwowana Katelyn, a ja wywracam oczami.
- Proszę usiąść i czekać. Wszystkiego dowiecie się za chwilę. - próbowała ją uspokoić Pani Jankis, która również miała już dosyć narzekań Katelyn.
- Jak mój ojciec dowie się, że jestem bezprawnie zamieszana w tą sprawę, będziecie długo się tłumaczyć z tej całej sytuacji. - pogroziła palcem i usiadła na kanapie obok zdenerwowanej Erin.
- Złość piękności szkodzi. - powiedział Maslow i zaraz można było usłyszeć cichy chichot Carlosa.
- Zamknij się. - syknęła w jego stronę i skrzyżowała ręce na piersiach.
Zaczęłam kręcić głową i spojrzałam na Panią Jankis, która głośno westchnęła. Współczuję tej starszej kobiecie. Założę się, że każdego dnia bierze tabletki przeciw-nerwowe. Nie wiem jak ona tu wytrzymuje.
- Napij się. - powiedział Dustin, trzymając w ręku plastikowy kubeczek z wodą. - Słabo wyglądasz.
- Dzięki. - biorę od niego wodę i upijam kilka łyków, a Dustin usiadł po mojej lewej stronie.
- Nic nie jadłaś dzisiaj. Nie jesteś głodna? - pyta z troską, a ja kręcę głową. - Powinnaś coś zjeść.
Co ja na to poradzę, że przez cały dzień moje myśli krążą wokół tego przysłuchania, które miało się odbyć za kilka minut? Moja głowa była zajęta czymś innym, niż myśleniem o jedzeniu, a o nauce już nie wspomnę.
Siedzieliśmy wszyscy na zielonych kanapach w sekretariacie, czekając na wezwanie dyrektora. Ukradkiem spojrzałam w prawo, gdzie siedziała paczka Schmidta, który bacznie przyglądał się mi i Dustinowi.
Usłyszeliśmy dźwięk telefonu, który odebrała Pani Jankis i tak samo szybko jak rozpoczęła, tak samo szybko zakończyła rozmowę.
- Aniu. Pan Gilles czeka na Ciebie w gabinecie.
Cholera. Co robić?! Co robić?!


~*~


- Aniu. Pan Gilles czeka na Ciebie w gabinecie.
Spojrzałem na brunetkę, która mocno zacisnęła usta. Po chwili podniosła się z siedzenia i spojrzała jeszcze na Dustina.
- Tylko nie zemdlej tam. - zaśmiał się Dustin, na co tamta wywróciła oczami.
- Niczego nie obiecuję. - mruknęła i chwyciła swoją torbę. Kierując się w stronę głównego gabinetu dyrektora, rzuciła mi jeszcze jedno spojrzenie. Odprowadziłem ją wzrokiem i po chwili zniknęła za drewnianymi drzwiami.
- Rozmawiałeś z nią? - zapytał mnie James..
- Na informatyce. - odparłem i spojrzałem jeszcze na Katelyn, która patrzyła się w jeden punkt przed siebie. Mam tylko nadzieję, że Ania nie wymyśli zaraz czegoś, co poszłoby na moją niekorzyść.
- Nie masz co się denerwować. - odezwał się Dustin, a ja spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. - Ania stawi się za Tobą.
- Nie byłabym tego taka pewna... - odezwała się Katelyn.
- Sugerujesz coś? - zapytał James.
- Po prostu głośno myślę. - wzruszyła ramionami i słodko się uśmiechnęła. Gdyby nie to, że jest dziewczyną już dawno miałaby podbite przeze mnie oko.
- Myślisz? A to Ty posiadasz taką umiejętność? - zapytał Carlos, a ja parsknąłem śmiechem. Katelyn już się nie odezwała. Znowu skierowała wzrok przed siebie, jakby zielona ściana była o wiele ciekawsza niż nasza rozmowa. O ile to rozmową można było nazwać.
Minęło 10 minut, a Panna Smith nadal nie wychodziła z gabinetu. Moje nerwy chyba osiągnęły sam szczyt. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić i jak mam się zachować. Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu i czekaliśmy. I czekaliśmy. I czekaliśmy...
- Tarver i Schmidt. Macie wejść do środka. - powiedziała Pani Jankis, kiedy odebrała kolejny telefon. Szybko podniosłem się z siedzenia i spojrzałem jeszcze na moich przyjaciół.
- Będzie dobrze. - pocieszył mnie Logan, a ja kiwnąłem tylko głową. Podszedłem do drzwi i nawet nie zaczekałem na Katelyn, wszedłem pierwszy do gabinetu. Za każdym razem kiedy wchodzę do tego pomieszczenia, przechodzi mnie lekki dreszczyk. I chociaż znam już ten pokój jak własną kieszeń to i tak mnie zaskakuje. A w szczególności atmosfera, która za każdym razem jest inna.
- Podejdź bliżej. - usłyszałem głos Gillesa i od razu stanąłem na przeciwko niego, obok Ani, która patrzyła się przed siebie. Z jej wyrazu twarzy nic nie dało się rozczytać, co trochę mnie martwiło. Co powiedziałem? - Katelyn, Ty również. - znowu się odezwał, a w jego głosie można było wyczuć nutkę rezygnacji. Koło mnie zaraz stanęła blondi. - Szczerze mówiąc nie mam pojęcia od czego zacząć. - mruknął dyrektor drapiąc się po głowie.
- Najlepiej od początku. - mruknąłem i szeroko się uśmiechnąłem.
- Nie wiem co takiego Cię bawi Schmidt, bo moim zdaniem tu nie ma nic zabawnego. - Gilles w końcu podniósł na nas wzrok, a jego oczy były lekko zmrużone, co nie wróżyło nic dobrego. Jest zły i to bardzo.
- Panie dyrektorze, ja nie mam całego dnia żeby tutaj stać. - marudziła Katelyn, a ja wywróciłem oczami.
- To co się stało w poniedziałek... - zaczął mówić i podrapał się po czole. - ... Jest czymś, co po raz pierwszy w tej szkole się zdarzyło i szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak się zachować. Mam aż 3 wersje wydarzeń, z czego jedna od drugiej jest wiarygodniejsza.
3 wersje wydarzeń?! Ale jak?! Zdenerwowany spojrzałem szybko na brunetkę, która spuściła wzrok w ziemię. Co ona do diabła zrobiła?! To nie tak miało wyglądać!
- I muszę przyznać, że zeznania Panny Smith, są najbardziej prawdopodobne. A ja nie mam ochoty bawić się w detektywa i szukać sprawcy, więc uważam, że to będzie najlepsze rozwiązanie w tej sprawie.
Głośno westchnął i podniósł się ze swojego fotela. Stanął przed dużym oknem i zaczął wyglądać przez zasłonięte żaluzje.
- Pomyślę nad Waszą karą. Teraz możecie już iść.
Jako pierwsza wycofała się Ania, a za nią Katelyn. Kiedy wyszedłem z gabinetu Dustin i Ania akurat wychodzili z sekretariatu. Szybko pobiegłem w ich stronę, nie zwracając uwagi na wołania chłopaków.
- Może byś mi coś wyjaśniła? - zapytałem głośno, kiedy znalazłem się na korytarzu. Dziewczyna stanęła i powoli odwróciła się w moją stronę, a ja podszedłem bliżej. - Dlaczego nie powiedziałaś mu prawdy? I co mu w ogóle powiedziałaś?!
- Nie drzyj się tak, jeszcze ktoś nas usłyszy. - warknął Dustin, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
- Kendall, to nie jest miejsce na tego typu załatwienie sprawy. - powiedział Logan, który tak jak reszta znalazła się przy moim boku.
- Spotkajmy się za 30 minut w parku obok szkoły. - zaproponował Dustin. Zamknąłem na chwilę oczy i głośno wypuściłem powietrze.
- Okej. - szepnąłem.


~~~~

_____
Jeju, to już 11 rozdział ;o Nie mogę uwierzyć, że to już ponad miesiąc trwa ta historia, a mogę obiecać, że każdy następny rozdział będzie lepszy od drugiego ;3 I mogę przyznać, że 12 jest moim ulubionym *o* Ale to dopiero w niedzielę ;]


Jak wrażenia? Małe zaskoczenie, nieprawdaż? Jak myślicie co powiedziała Ania w gabinecie? I czy Kendall po zadziwiająco spokojnej wymianie zdań przez e-maile będzie inaczej się zachowywał? Czekam na Wasze odpowiedzi ;)


No i oczywiście kolejna dedykacja, o której nie mogłabym zapomnieć, bo zostałabym chyba pobita w szkole a jakoś mi się nie uśmiecha mieć podbite oko xd Rozdział jest dla Kinga Schmidt która wręcz nie mogła wysiedzieć na miejscu kiedy opowiadałam jej o tym rozdziale xd Tak Kinga, będę się z Ciebie śmiała i nie zamierzam przestać xd


Do następnego! ;*


PS.

Zmieniłam daty dodawania rozdziałów. Od teraz rozdziały będą dodawane raz w tygodniu w niedzielę.

11 komentarzy:

  1. Szkoda, że rzadziej rozdziały.... Świetne! Ciekawe co powiedziała Ania? Najlepiej wyszły te wiadomości. Dlaczego Kate grozi Carlosline i Dusowi? Niech da wszystkim spokój i będzie git! Ciekawe dlaczego 12 rozdział jest Twoim ulubionym? Cóż, pożyjemy zobaczymy!
    Czekam na niedzielę pozdro :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa byle by do niedzieli*O*
    Rozdział wspaniały ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. O jacie ! :o bomba po prostu ! :D
    Nie mam pojęcia co powiedziała brunetka dyrektorowi O.o nic mi do głowy nie przychodzi.
    Oj Kendall się wkurzył :D nie przepadam (w opowiadaniu) za tą całą Katelyn
    Jejku ! nie mogę się doczekać następnego ! aż mnie ciekawość zżera co ona jemu powiedziała !!


    Monika.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacie, jestem strasznie ciekawa co Ania powiedziała i co stanie się w parku. Czekam na 12 rozdział. /Gwiazda1900 z aska

    OdpowiedzUsuń
  5. a nie mogłabyś trochę przyśpieszyć ? ;D bo teraz to ja nie usiedze na miejscu ;( ;))) świetne opowiadanie .! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany! Co powiedziala Ania? Cos czuje, że ten czas do niedzieli mocno się wydłuży. Swietny rozdział:-)
    Ps Piszesz rozdzialy na bieżąco czy masz zapasik? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie od tego rozdziału zaczynam pisać na bieżąco. Dlatego rozdziały będą dodawane raz w tygodniu.

      Usuń
    2. Zanim przeczytałam ten komentarz myślałam o tym :D

      Usuń
  7. Uwielbiam twojego bloga, po prostu kocham! Masz taki talent! :)
    Anna pewnie powiedziała, że to Dustin ją uratował a sama wpadła do wody... Takie tam przypuszczenia :) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! Naprawdę usiedzieć w miejscu nie mogę! <3
    Jestem Andall YAAAAAAY!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super:) Nie mogę się doczekać nexta :D to jest takie ksncisncuancusnwfn! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem, był mega ciekawy. Uwielbiam Cię i Twojego bloga także, więc jak napiszesz książkę o opowiadaniu z Big Time Rush to poproszę z dedykacją! ;). Tak bardzo się zastanawiam, co Ania mogła powiedzieć w pokoju dyrektora. Juuż się nie mogę doczekać, następnego rozdziału.
    Świetna robota! ;).

    OdpowiedzUsuń