niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 17 "Mój osobisty Anioł Stróż z czarnymi skrzydłami. Mój."

There are many among us
and we're changing all the time
Maybe the same old fears what have we here
don't bring me down with you
~~~~~~~~

- Skąd Ty znasz Panią Gretę? - powtórzył pytanie.
- Ja, um... - zaczęłam się jąkać.
Cholera, co teraz?!
Wzięłam głęboki wdech… I wydech.
Okej, skoro on powiedział prawdę, to z mojej strony on też na nią zasługuje.
- Kiedy miałam 10 lat, moja matka zmarła na raka... - zaczęłam cicho podnosząc głowę, ale nie odwracając się w jego stronę. - Mieszkałam sama z ojcem przez kolejne 3 lata... - urwałam. No może nie całą prawdę mu powiem.
- Co dalej? - zachęcił mnie do mówienia.
- Ojciec trafił za kratki na 25 lat, ale słyszałam, że jego wymiar kary może się znacznie przedłużyć. Trafiłam do Domu Dziecka w wieku 13 lat.
- Jade i Daniel Cię adoptowali? - zapytał cicho.
- Rok temu. - odpowiedziałam szybko.
- Zadam Ci pytanie, ale nie musisz na nie odpowiadać, dobrze? - upewnił się ściskając moją rękę, a ja kiwnęłam głową. - Czy to... Czy to przez Twojego ojca boisz się czyjegoś dotyku? - zapytał szeptem.
Zacisnęłam mocniej wargi i odwróciłam głowę.
Aniu, spokojnie. On chce wiedzieć. Ma do tego całkowite prawo. On powiedział Ci wszystko.
Ale ja nie będę taka jak on...
- Nie musisz odpowiadać. - odezwał się. - Wiesz co? Chciałbym Cię teraz przytulić, ale wiem o tym, że Ty... - urwał.
- Wiem Dustin. Ja też chciałbym Cię przytulić. - mówię wycierając swoje oczy, które napełniły się łzami. Nie chcę płakać. Nie mogę płakać. Ale co na to poradzę? Wspomnienia wywiercają ogromną dziurę w sercu i nie mogę tego powstrzymać.
- Pomogę Ci. - oświadczył głośno. - Pomogę Ci znowu stanąć na nogi. Będziesz znowu tą uśmiechniętą dziewczynką z Twoich zdjęć stojących w ramkach w Twoim pokoju. Nie zostawię Cię. Tylko mi na to pozwól. Pozwól sobie pomóc.
Odwróciłam się w jego stronę i przyjrzałam się jego twarzy. Źrenice rozszerzone, tak samo jak usta, które były lekko rozchylone, a jego mięśnie w ramionach lekko się spięły. Prawie niezauważalnie kiwnęłam głową na znak potwierdzenia, dzięki czemu Dustin w końcu się uśmiechnął.
Odetchnęłam z ulgą i ponownie spojrzałam przed siebie. Nie mam pojęcia komu dziękować, że Dustin pojawił się na mojej drodze. Chyba Katelyn, która już pierwszego dnia szkoły próbowała mnie upokorzyć. Wtedy przyszedł on, z zamiarem pomocy.
Może Dustin jest moim kolejnym Aniołem Stróżem, który będzie mnie pilnował i odstraszał od złego? Mój osobisty Anioł Stróż z czarnymi skrzydłami. Mój.
Odwracam się z powrotem do niego i ponownie bacznie mu się przyglądam. Może powinnam mu powiedzieć? Ufam mu. Ale czy tak, aby powierzyć mu mój sekret?
- Nie wszystko mi powiedziałaś, prawda? - zapytał przechylając głowę w prawą stronę.
- Skąd wiesz? - pytam zaskoczona.
- Intuicja. - powiedział i zamrugał kilkakrotnie.
- Kiedyś... Pytałeś się mnie dlaczego przestałam tańczyć... - urwałam spuszczając głowę w dół. - Moja mama... - zaczęłam, ale nie mogłam dokończyć. Kolejna dawka łez wręcz wylewała się wiadrami z moich oczu. Widziałam jak Dustin, chciał coś powiedzieć, ale dałam mu znak ręką, żeby zaczekał. - Moja matka tańczyła... - w końcu dokończyłam.
- Wiem... - szepnął.
- Wiesz?
- Nie nazywasz się Ania Smith. Twoje prawdziwe nazwisko to Cross. - odparł wyciągając powoli dłoń w moją stronę i schował niesforny kosmyk włosów za ucho. - Twoja matka to Katherine Cross.
- Skąd... - zaczęłam zaskoczona.
- Mówiłem Ci, że jesteś do niej bardzo podobna. Kiedy po raz pierwszy przyszłaś na salę z Caroline kogoś mi przypominałaś. Wieczorem zacząłem oglądać zdjęcia w internecie Kathrine. Wtedy już miałem pewność, że musi być między Wami jakaś więź genetyczna. Takie podobieństwo nie zdarza się na co dzień. W dzień otwarcia nowego wystroju, specjalnie przyglądałem się Twojej reakcji. Byłem ciekaw jak się zachowasz. I wcale się nie myliłem...
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - zapytałam oburzona.
- Czekałem, aż zaufasz mi na tyle, żebyś mogła sama to powiedzieć. I chyba mi się udało. - oświadczył z dumą w głosie.
- Chyba tak...
- Nie skończyłaś mówić. - przypomniał mi, a ja głośno westchnęłam.
- Zaczęłam tańczyć od razu po tym jak nauczyłam się chodzić. Mama zabierała mnie na salę, gdzie ona przygotowywała się to różnych turniejów, a ja próbowałam naśladować jej ruchy. Co trochę komicznie wyglądało zważywszy na fakt, że jeszcze nie umiałam mówić, a próbowałam zrobić szpagat w powietrzu. Zaczęłam startować w przeróżnych turniejach i wyjeżdżać na obozy taneczne. Moje nazwisko było praktycznie wszystkim znane i kilka razy zdarzało się tak, że wystarczyło żebym tylko się przedstawiła a od razu zdobywałam pierwsze miejsce.
- Na serio? - zapytał rozbawiony chłopak.
- Dziwna sprawa, nie uważasz? - zapytałam przygryzając wargę. - Ale mama mnie często kryła. Nie chciała, żebym była razem z nią na zdjęciach, które miały pojawić się w gazetach.
- Dlatego nic nie było wiadomo o jej ciąży i o tym, że ma dziecko. - stwierdził chłopak.
- Uważano mnie za siostrzenicę Katherine. A najdziwniejsze jest to, że ona nie ma siostry. - powiedziałam rozbawiona.
- Trochę pokręcone.
- Dokładnie. - głośno westchnęłam i popatrzyłam do góry, gdzie nad nami sklepienie nieba zaczynało przygotowywać się na powitanie nocy. - Kiedy miałam niecałe 10 lat, dowiedziałam się, że mama jest ciężko chora. Pomimo tego, że z każdym dniem jej ciało umierało, ona musiała przyjść na salę treningową. Musiała wykonać chociaż pół obrotu, nie przejmując się potwornym bólem. A ja wszystko widziałam. Widziałam jak cierpiała. Jak próbowała walczyć. Jak się nie poddawała. Ale i to nie wystarczyło. Później już było co raz gorzej... - pociągnęłam nosem i wytarłam moje oczy.
- Nie musimy o tym rozmawiać jak nie chcesz. - przerwał mi Dustin.
- Chcę. Chcę w końcu o tym z kimś porozmawiać... - szepnęłam spoglądając na niego. - Za długo to ukrywałam, żeby teraz przerwać.
W odpowiedzi dostałam kiwnięcie głową, a ja ciągnęłam moją wypowiedź.
- Dawano jej chemioterapię. Zaczynały wypadać jej włosy, była co raz bledsza i słabsza. Nie miała siły kompletnie na nic. Ale nie umiała też leżeć w łóżku, kiedy inni tańczyli. Nie mogła wytrzymać z powodu braku tańca.
- Energiczna kobieta... - skomentował chłopak, a ja zachichotałam pod nosem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - potwierdziłam. Zmieniłam moją pozycję, tak, że teraz siedziałam na wprost chłopaka, który czekał na dalszą część historii. - Kiedy miałam urodziny dostałam od mamy starą pozytywkę.
- Tą, która stoi u Ciebie w pokoju? - pyta upewniając się.
- Tak. Należała do mojej prababci, później do babci, mamy a teraz do mnie. Kiedy siedziałam w szpitalu, cały czas słuchałyśmy melodii grającej z wnętrza pudełka. Mama mnie wtedy prosiła, abym zatańczyła dla niej, do tej muzyczki. Robiłam to praktycznie każdego dnia, a mój układ cały czas był inny.
- Ile czasu to trwało? - zapytał zaciekawiony.
- Około 9 miesięcy.
- Wow... - otworzył szerzej oczy i zaczął kręcić głową z niedowierzania.
- Codziennie przychodziłam do niej o tej samej godzinie i o tej samej godzinie wychodziłam. Pewnego grudniowego dnia, wracałam ze szkoły i miałam iść właśnie do szpitala, ale postanowiłam zatrzymać się w kwiaciarni i kupić dla mamy kolorowy bukiet kwiatów, aby mogła poczuć, że zima nie zabrała wszystkich zapachów...


- To będzie 10 dolarów młoda damo. - powiedziała starsza kobieta stojąca za ladą. Na nosie miała śmieszne okulary, jak Pani Darlsey od matematyki. Ale Pani Darlsey zdecydowanie lepiej wyglądała w okrągłych szkiełkach, od tej Pani.
- Proszę. - podałam odpowiedni banknot kobiecie, która włożyła go od razu do kasy. Założyłam swoje rękawiczki, poprawiłam czapkę i wzięłam moje kwiatki. Znaczy się... Jeszcze moje, bo zaraz je oddam mamie. Mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie jeżeli przyjdę nieco później. Ale za to z jakim prezentem przyjdę!
Wyszłam ze sklepu i zaczęłam mruczeć pod nosem piosenkę o "Smutnej Różowej Śwince", którą nauczyłam się dzisiaj w szkole. Niestety nie dokończyliśmy jej nauczenia się i została nam jeszcze jedna zwrotka. Nie rozumiem tylko, dlaczego ta świnka była smutna. Miała mamę świnkę i tatę świnkę i różnych przyjaciół w zagrodzie i była szczęśliwa! To dlaczego ta piosenka nazywała się "Smutna Różowa Świnka"? Może jutro się dowiem, kiedy skończymy ostatnią zwrotkę.
Jedną ręką poprawiłam moją zimową czapkę. Było zimno. Bardzo zimno. A ja nie lubię jak jest zimno. Chociaż lubię śnieg, który cały czas pada. Oby padał też do świąt. No bo, co to za święta bez śniegu? Jak Święty Mikołaj będzie mógł rozwieźć swoje prezenty, kiedy jego sanie nie będą mogły jeździć po ziemi?
Mama obiecała, że jak wyjdzie ze szpitala to ulepimy ogromnegoooooo bałwana! Takiego wielkiego! Największego na świecie! Wszyscy nam będą zazdrościć tak wielkiego bałwana! Nawet Martha! Albo nie. Martha nie będzie zazdrościć, ba Marthę zaproszę żeby nam pomogła w ulepieniu. Nie lubię jak jest o coś zazdrosna. Jesteśmy koleżankami, a koleżanki powinny sobie pomagać, a nie kłócić. Tak, tak właśnie zrobię.
W końcu dotarłam do szpitala. Pomachałam pani w recepcji, ale ona mi nie odmachała. Dziwne. Zawsze mi odmachiwała, to dlaczego teraz tego nie zrobiła? Reszta pielęgniarek również mi nie odmachała. Wszyscy byli bardzo smutni, a kiedy patrzyli się na mnie, lekko się uśmiechali i z powrotem wracali do poprzedniego grymasu. Może obiad na stołówce był niedobry? W sumie, to się nie dziwię. Jedzenie tutaj jest okropne. Gorsze niż u mnie w szkole! A jedzenie w szkole trudno jest pobić, dlatego wiele razy mówiłam, że szpitalna stołówka powinna dostać dyplom i medal za najgorsze jedzenie.
- Cześć mamo! - krzyczę już w progu i zamykam za sobą drzwi. - Przepraszam, że się spóźniłam, ale...
Zaraz, chwila. A gdzie mama? Dlaczego nie leży w łóżku? Gdzie ona jest?
Może zabrali ją na jakieś badania? Pewnie tak. Słyszałam jak doktor mówił, że wykonają jakieś dodatkowe badania. Mam nadzieję, że zaraz przyjdzie, bo chcę szybko jej dać mój prezent. Jestem ciekawa co takiego powie jak zobaczy, co jej kupiłam. Te kwiatki na prawdę są ładne. Takie same jak na tej kolorowej chusteczce, którą nosi mama na głowie. Bardzo mi się ona podoba, jednak wolałam jak mama miała te długie włosy. Były taki miękkie w dotyku. Urosną jej. Tak samo jak znowu będziemy razem tańczyć. I znowu będziemy głośno się śmiać. Tylko niech tutaj przyjdzie i niech zobaczy co dla niej mam!
- A co Ty tutaj robisz? - zapytał mnie pan doktor. Znałam tego pana. Często przychodził do mamy i pytał jak się ona czuje. Był bardzo miłym panem. I dał mi któregoś razu kolorowego lizaka, za to, że byłam grzeczna kiedy pobierano mi krew.
- Czekam na mamę. Wie Pan może kiedy wróci z badań? - zapytałam szybko.
- Z jakich badań?
- No te, na które zabraliście mamusię. - powiedziałam zdenerwowana i tupnęłam nawet nogą. - To Pan jest lekarzem, a nie ja. I to Pan powinien wiedzieć, jakie badania robią mojej mamie.
- Aniu... - kucnął przy mnie i złapał za rączkę. Ale nie tą, w której trzymałam kwiatki. - Twoja mama... Ona... Jej już tutaj nie ma. Odeszła.
- Zabraliście ją do innego szpitala? - zapytałam oburzona. Zabrali ją i jeszcze nic nie powiedzieli! A obiecali, że o wszystkim będą nas informować. Mnie i tatę. A tak w ogóle, to gdzie jest tatuś?
- Nie Aniu. - zaśmiał się Pan doktor i wytarł swoje oczy. Były bardzo czerwone, a po policzku spływały dwie łzy.
- Pan płacze? - zapytałam cicho. - Dlaczego? Co się dzieje?
- Aniu, Twoja mama... - znowu urwał w tym samym miejscu co wcześniej. No niech on w końcu coś powie! - Ona nie żyje.
Patrzyłam na doktora, ale nie słyszałam co on do mnie mówił. Nic nie słyszałam. Wokół mnie była głucha cisza. Już nie słyszałam nawet bicia mojego serduszka, czy mój przyśpieszony oddech. Nic. Kompletnie nic.
- Pan żartuje? - zapytałam w końcu, przerywając mowę doktora.
- Przykro mi...
- Niech Pan zaprowadzi mnie do mamy! - krzyknęłam na niego. - Pan nie mówi prawdy! Ja wiem! Pan mnie oszukuje!
- Aniu, nie żartuję...
To nie może być prawda. To nie może być prawda! Mamusia żyje! Ona jest tutaj! Bawi się ze mną w chowanego!
- Jej już nie ma. - powiedział szeptem Pan doktor.
Kolorowe kwiatki upadły na zimną podłogę, na którą również kapały moje łzy. On mówi prawdę. Nie żartuje. On mówi, że jej już nie ma. On mówi prawdę. On mówi, że ona nie żyje. On mówi prawdę...


-... Okazało się, że 15 minut przed moim przyjściem ona zmarła. - powiedziałam zdenerwowana. - 15 minut, które straciłam w kwiaciarni, gdzie kupowałam dla niej te pieprzone kwiatki! - krzyknęłam nie mogąc pohamować emocji. - Gdybym poszła prosto do szpitala może bym zdążyła z nią porozmawiać!
Wybuchłam głośnym płaczem, waląc pięściami w ziemię. Nie mogłam już się opanować. To w końcu musiało ze mnie wyjść. Musiałam w końcu to wykrzyczeć i się wypłakać.
Dustin też płakał. Widziałam to. Po raz pierwszy widziałam jak Dustin Belt płacze. I muszę stwierdzić, że to nie był piękny widok.
- Wiesz dlaczego ta piosenka była o "Smutnej Różowej Śwince"? - zapytałam po kilku minutach, kiedy w końcu mogłam się odezwać.
- Nie. - pokręcił głową pociągając nosem.
- W ostatniej zwrotce jest o tym jak mama świnka została zabrana przez gospodarza, który ją sprzedał na targu. To samo zrobił z tatą świnką i przyjaciółmi świnki. Dlatego świnka była smutna. Bo została sama.
- Ty nie jesteś sama. - powiedział szybko chłopak. - Jestem tu. Jestem przy Tobie i nie zamierzam Cię opuścić. Rozumiesz?
Złapał mnie za ręce i mocno je zacisnął w swoich dłoniach. Ten gest znaczył dla mnie wiele. Między innymi, że komuś na mnie zależy. Że nie jestem sama. Że jest ktoś obok mnie.
- Dzień przed jej odejściem, kiedy wychodziłam od niej z sali, wiesz co mi powiedziała? - zapytałam prychając.


- Aniu?
- Tak mamo? Coś Ci przynieść? - zapytałam od razu podchodząc do jej łóżka.
- Nie, nic mi nie potrzeba. - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- To co się stało?
- Nie zapomnij o mojej pozytywce. Dobrze?
- Dobrze mamo.


-... Nie zapomnij o mojej pozytywce... - powtórzyłam jeszcze raz. - Nic więcej. Żadnego kocham Cię, czy bądź dzielna. Tylko nie zapomnij o pozytywce.
- Musiała być dla niej ważna, skoro tak Ci powiedziała. - stwierdził Dustin.
- Możliwe...
- Jedźmy już do domu. Robi się co raz ciemniej, a ja nie mam zamiaru słuchać jak Twoi rodzice denerwują się na Ciebie.
- Racja.
Podniosłam się z ziemi i po raz ostatni rzuciłam okiem na okolicę. Poczułam jak dłoń Dustina delikatnie wsuwa się w moją i zaplata swoje palce wokół moich. Ten mały dotyk, pozwolił aby na moich ustach pojawił się cień uśmiechu.
- Dustin? - odezwałam się, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
- Co się stało? - zapytał lekko przestraszony.
- Cieszę się, że Cię mam. - powiedziałam szeptem. - Przyjacielu. - dodałam.


*


Często zastanawiam się "co by było, gdyby?". To pytanie chyba każdy zadaje sobie każdego dnia i raczej go nie unikniemy. W sumie, lubię sobie gdybać. Co by było, gdyby to, gdyby tamto... Ale zamiast zastanawiać się nad tym, co byśmy zrobili, lepiej zająć się tym co zrobiliśmy. Tym co zostało przez nas dokonane.
Czy dobrze zrobiłam opowiadając Dustinowi prawdę? Nie całą, jednak i tak większość. To już i tak jest sukces! Ale patrząc na pozytywkę, którą dostałam od Niej, muszę stwierdzić, że dobrze uczyniłam. Mam pewność, że ufam Dustinowi. Mam pewność, że on mi pomorze. Mam pewność, że mnie nie zostawi.
Trochę to wszystko jest dziwne. Spotkałam chłopaka, który uratował mnie od uderzeniem mojej przyszłej prześladowczyni, który wkurzał mnie na każdym kroku, a wczoraj powiedziałam mu, że jestem córką Katherine Cross. Dziwne? To chyba za mało powiedziane...
Ale jakaś część mnie ciągnie do Dustina o czekoladowych oczach. I nie chce odejść.
- I jak wczoraj było? - zapytała mnie Alice, kiedy zeszłam do kuchni. Kobieta przygotowywała właśnie kurczaka w ziołach na obiad, który będzie dopiero za kilka godzin.
- Całkiem przyjemnie. - stwierdzam opierając się o blat.
- Późno wróciliście... - ciągnie dalej rozmowę.
- Mieliśmy dużo tematów do rozmowy...
A w szczególności, naszej przeszłości...
- To dobrze... - uśmiecha się i wkłada kurczaka do piekarnika. - Mogłabyś zanieść tą tacę z herbatą do studia Pana Smith?
- Jasne. - odchodzę od blatu i łapię uchwyty srebrnej tacy. - Daniel ma gościa? - pytam spoglądając na 2 filiżanki stojące na środku.
- Znalazł jakiegoś chłopaka, który wrzucał filmiki do internetu. Podobno, bardzo młody, a do tego z wieloma marzeniami o gwieździe estrady.
Zachichotałam pod nosem i powolnym krokiem wyszłam z kuchni, kierując się schodami na dół.
Ze wczorajszej wycieczki wróciliśmy około 21:00. Mam nadzieję, że Dustin przyjmie moje dzisiejsze zaproszenie na kolację i będziemy mogli dokończyć naszą rozmową, którą musieliśmy przerwać w samochodzie. To niesamowite ile mamy ze sobą wspólnego!
Z pod drzwi studia wydobywały się ciche dźwięki gitary, którą ktoś albo przyniósł, albo pożyczył z pokoju muzycznego.
- Przyniosłam herbatę. - powiedziałam wchodząc tyłem do studia, popychając za sobą ciężkie drzwi. Kiedy się odwróciłam, mina mi rzednie. I z chęcią upuściłabym trzymaną przeze mnie tacę, ale w ostatniej chwili jednak się powstrzymałam. Postawiłam ją na stole, dalej patrząc na osobę stojącą za szybą.
- Dziękuję Aniu. - odezwał się Daniel, siedzący w fotelu. - Zamknij drzwi i usiądź koło mnie. Chciałbym poznać również Twoją ocenę.
Posłusznie wykonałam polecenie mężczyzny, nadal patrząc przed siebie i założę się, że wyglądałam jak dziecko które po raz pierwszy widziało nową zabawkę. Wygodnie usiadłam w fotelu obok Daniela lekko sparaliżowana.
- Okej, zacznijmy jeszcze raz. - powiedział mężczyzna do małego mikrofonu. Osoba stojąca za szybą, lekko kiwnęła głową, ale również miała wyraz twarzy, jakby zobaczyła ducha.
- Jak go znaleźliście?-  pytam zdezorientowana, wsłuchując się w słowa piosenki.
- Wrzucał filmiki na YouTube. Ale też często wysyłał do nas swoje nagrania listem poleconym, także nie mogłem go zignorować. - Daniel parsknął śmiechem i zaczął coś robić przy panelu.
Odwróciłam z powrotem wzrok przed siebie i przysłuchiwałam się delikatnego, a zarazem tajemniczego głosu chłopaka, który akompaniował sobie przy gitarze. Nie sądziłam, że on umie śpiewać! Nie sądziłam, że on umie grać! Nie sądziłam, że on tak rewelacyjnie wczuwa się w muzykę...
- Przerwa na 5 minut. - powiedział Daniel do mikrofonu i z telefonem w ręku wyszedł ze studia. Odprowadziłam go wzrokiem, a kiedy usłyszałam zamykające się drzwi od kabiny szybko odwróciłam głowę i podniosłam się z krzesła.
- Umm... Cześć. - przywitał się cicho i podrapał się po karku.
- Hej... - odpowiedziałam zaskoczona. - Przyniosłam herbatę. - szybko się otrząsnęłam i wskazałam na tacę z dwoma parującymi napojami.
- Dzięki..
Żadne z nas się nie ruszyło. Penetrowaliśmy się nawzajem wzrokiem, nie mogąc nic powiedzieć. Ja byłam zaskoczona, że umie śpiewać, a on pewnie, że mnie tu spotkał.
- Nie wiedziałam, że umiesz śpiewać... - w końcu się odezwałam.
- Szczerze mówiąc, to nikt nie wie. - odparł rozbawiony, a jego mięśnie lekko się rozluźniły.
- Jak długo... - zaczęłam mówić, ale nie wiedziałam jak zakończyć. Może on nie chce ze mną rozmawiać? Z resztą, nie zdziwiłabym się. Przecież my się nienawidzimy!
- Od dziecka. - odpowiedział wzruszając ramionami. Głośno westchnął i w końcu ruszył się w kierunku kanapy, gdzie niepewnie usiadł i wziął swoją herbatę.
- Chyba już pójdę. Nie będę Ci przeszkadzać... - powiedziałam cicho i ze zdenerwowania zagryzłam wargę.
- Nie. - zaprzeczył szybko, a kiedy spojrzałam na niego zdziwiona, spuścił głowę w dół. - Znaczy się... Jak nie chcesz siedzieć, to nie musisz, ale fajnie by było gdybyś chociaż Ty posłuchała. - powiedział zawstydzony. W odpowiedzi skinęłam głową i usiadłam na moim poprzednim miejscu.
- Nikt nie wie, że śpiewam, albo, że umiem grać na gitarze. - zaczął mówić. - Należę do takiej grupy w szkole, która jest znana z agresywności i chamskiego zachowania. Dlatego nie mogę nikomu powiedzieć.
Wyszedłbym na jakiegoś czubka, który woli muzykę niż jakiś football. - powiedział wywracając oczami, a ja zachichotałam pod nosem.
- Boisz się powiedzieć prawdy, bo uważasz, że Cię wyśmieją? - zapytałam upewniając się, na co dostałam jedynie kiwnięciem głową. - Skoro to są Twoi najlepsi przyjaciele, powinni zrozumieć i zaakceptować Twoje zainteresowania.
- Wiem o tym, ale i tak się boję... - szepnął zrezygnowany.
- Co to za piosenka, którą śpiewałeś? - zapytałam zaciekawiona.
- “We Are" Ed'a Sheenar'a.
- Bardzo ładna. - stwierdzam zgodnie z prawdą. Miałam coś jeszcze powiedzieć, ale do studia wszedł akurat Daniel z telefonem w ręku.
- Przepraszam, że tak długo, ale jakieś kłopoty w pracy... - zaczął wyjaśniać i schował komórkę do wewnętrznej kieszeni marynarki. - Mam nadzieję, że zdążyliście się już poznać.
Popatrzyłam na chłopaka i obydwoje parsknęliśmy śmiechem, nie wiedząc co powiedzieć.
- Rozumiem... - mruknął mężczyzna i podrapał się po głowie. - To co? Wracamy do śpiewania? - zapytał klaszcząc w dłonie.
- Jasne. - odparł Logan.




~~~~


____
Jeżeli mam być szczera, to pisząc retrospekcje Ani, trochę się popłakałam... Trochę więcej, niż trochę...


Uważam, że ten rozdział jest całkiem spoko i nawet mi się podoba, co jest bardzo rzadkim zjawiskiem xd
Resztę zostawię Wam do ocenienia xd


Pod poprzednim rozdziałem było bardzo dużo komentarzy dotyczące "więzi" pomiędzy Dustinem, a Anią... Wiem doskonale, że przeszłość wszystkich bohaterów jest praktycznie nie znana, ale małymi kroczkami zbliżamy się do ujawnienia wszystkich sekretów ;) Ale nie mogę podać konkretnego rozdziału, ani kiedy dokładnie to będzie, bo sama jeszcze nie wiem... Przewiduję, że to będzie 26, albo 27 rozdział jednak jeszcze nie wiem czy na pewno... Może trochę szybciej, a może dłużej... Zostaje nam tylko czekać co będzie dalej ;)

No i kolejna dedykacja, tym razem dla koleżanek z klasy ;> Na razie tylko te, które od niedawna wciągnęły się w mojego bloga, a więc... Kinga, Julia, Ola, Ola i Weronika ten rozdział jest DLA WAS! Dziękuję dziewczyny, że również mnie wspieracie i że jesteście ze mną ;* I nie będę Wam dawać przedpremierowych rozdziałów xd


No i oczywiście dziękuję wszystkim, którzy to czytają! Dajecie mi ogromną frajdę i poprawiacie mi humor w ekspresowym tempie ;> Gdyby nie Wy... Ten blog w ogóle by nie istniał ;')


Ufff... Notka długa i mam nadzieję, że wszyscy dotrwali do końca xd

Pozdrawiam ;*

22 komentarze:

  1. Od razu wiedziałam, że powie wszystko Dusowi, lekko się wzruszyłam, bo nie zbyt potrafię wyrażać uczucia. Wiedziałam też, że to Logan, bo w bohaterach pisało, o tym, że ma tam jakieś zainteresowania, ale się boi powiedzieć, o nich "przyjaciołom".
    Świetny rozdział i czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroniłam dwie łezki czytając to. Wzruszyłam się. Dawno żaden rozdział nie wywołał we mnie takich emocji. Dobrze, że powiedziała mu prawdę. No i wyszła na jaw prawda o Loganie. Wyśnienity rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Gdy czytałam, jak Ania była mała i to wszystko trochę się wzruszyłam. No i jeszcze Logan!
    Czekam z niecierpliwieniem na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czytałam o mamie Ani to się popłakałam.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Płakałam jak czytałam o śmierci Ani mamy. Logan gra i śpiewa !!! /Gwiazda1900 z aska

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne to napisałaś, można było się wzruszyć. Stawiałam na Kendalla, a nie na Logana :d.Ale rozdział wyszedł Ci genialny ! :). Pozdrawiam ;* .

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając to miałam łzy w oczach. ;(
    Poryczałam się w momencie jak Ania jako mała dziewczynka przychodziła do szpitala z bukietem kwiatków, gdy nagle okazało się, że jej mama nie żyje. ;(
    Smutne.
    Według mnie Ania dobrze zrobiła zwierzając się Dustinowi.
    Rozdział bardzo wzruszający.
    Masz ogromny talent.
    Myślałaś o tym aby kiedyś zostać pisarką?
    Jeśli tak, to wiedz, że jeśli wydasz jakąś książkę na pewno ją kupię i przeczytam. <3
    Lofciam to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje mi się ze Dustin to jej brat

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzruszyłam się...Wręcz rozkleiłam !
    Ania dobrze zrobiła zwierzając się Dustinowi...Będzie jej teraz troszkę lżej ;)
    Myślałam i miałam nadzieję, że gościem Daniela był Kendall, a tu co ? Logan ! :D
    Czekam na nn :*****

    OdpowiedzUsuń
  10. "Pomogę ci znowu stanąć na nogi. Będziesz znowu tą uśmiechniętą dziewczynką z twoich zdjęć stojących w ramkach w twoim pokoju. Nie zostawię cię. Tylko mi na to pozwól. Pozwól sobie pomóc.'' ~awww <3 Jakie to kochane z jego strony *-*
    Chciał ją przytulić oansoancalchwop <3
    Ta retrospekcja ...masakra ...łzy mi zaczęły lecieć .. nie dało się ich powstrzymać !
    Najgorsze jest to głupie myślenie ' Co by było gdyby ' ;/
    Fajnie, że Ania mu powiedziała to wszystko :)
    Wiedziałam, że kogoś znajomego spotka w studiu, ale że Logana ? Nie spodziewałam się powiem szczerze :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. PIĘKNY,SUPER,ZAJEBISTY!!
    po tej retrospekcji , żal mi sie Ani zrobiło , miała ciężkie życie "-"
    Aaaa powiedziała Dustinowi prawdę!!!Z każdym rozdziałem kocham tego bloga bardziej i bardziej!!:*do następnego!!

    OdpowiedzUsuń
  12. POPŁAKAŁAM SIĘ JAK MAŁE DZIECKO!!!! Kurde, to pierwszy imagin przy którym tak bardzo się popłakałam... Boże, masz niewiarygodny talent. Co chwila pociągam nosem i nie mogę się uspokoić... To był Twój najlepszy rozdział, przynajmniej w mojej ocenie. Jesteś rewelacyjna, ale pewnie dobrze o tym wiesz. Kurde, chusteczki mi się skończyły... MATKO ŚWIĘTA TO BYŁO TAKIE DOBRE! Nie wiem co powiedzieć, aby wyrazić swoje uczucia... Po prostu ogromne brawa dla Ciebie. Kawał dobrej roboty. Myślę nawet, że teraz mogę porównać cię do autorki piszącej "DARK'A". PO PROSTU BRAK SŁÓW, A TWÓJ TALENT NIE ZNA GRANIC. (W kompleksy mnie wkopujesz!!! <3 )

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na następny. Rozdział jak zwykle starannie napisany. Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Popłakałam się ♥ Kocham ten blog czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. jejku jak ja długo czekałam na ten moment
    nareszcie coś mu powiedziała
    a on chciał ją PRZYTULIĆ PRZYTULIĆ
    jeszcze Logan był w studiu

    OdpowiedzUsuń
  16. W momencie tych retrospekcji miałam łzy w oczach. Pięknie to napisałaś.
    Cieszę się, że powoli wszystko się wyjaśnia.
    I w ogóle co do tego Logana i śpiewania... Domyślałam się tego parę rozdziałów temu, tzn. miałam przeczucie że coś takiego może się wydarzyć. I się nie pomyliłam, wow :D
    Życzę dużo weny i nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Tez mnie wzruszyl ten rozdzial. Uwielbiam Twojego bloga, historia jest cudowna a ty swietnie piszesz:)
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial<3

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałam łzy w oczach jak czytałam retrospekcje Ani, coś cudownego ! :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Dustin jest wspaniały. ♥
    A rozdział świetny(nic nowego).

    OdpowiedzUsuń
  20. Per-fect nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie tylko Ty się popłakałaś. =C
    Rozdział...... Ugh nie mam słów jak cudowny on jest.
    Pozdrawiam Cię ;*
    Nie wiem czy już Ci to pisałam, ale kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  22. 31 year-old Social Worker Adella Shadfourth, hailing from Igloolik enjoys watching movies like Body of War and Juggling. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Maserati A6G/2000 Spyder. witryna internetowa

    OdpowiedzUsuń